Niemal ta sama kolejność, te same miasta i ci sami uczestnicy. Tak w praktyce będzie wyglądał przyszłoroczny cykl Grand Prix. Nie ma hucznie zapowiadanych zmian, rund w Mildurze, Rostocku czy Lonigo. Jest Ryga, ale póki co organizator nie potwierdził jeszcze turnieju. Całkiem więc prawdopodobne, że zawody zostaną przeniesione do Daugavpils, które wielokrotnie organizowało już turnieje. Tej lokalizacji jednak wszyscy też mają już dosyć, bo zawody tam są przeważnie bardzo nudne. - W minionym sezonie oglądałem tylko polskie rundy. Nie będę dodatkowo płacił za możliwość obejrzenia zawodów, w których nic się nie dzieje i zawodnicy jadą gęsiego. Discovery nie wprowadziło praktycznie żadnych zmian i znów zobaczymy to samo. Może ktoś będzie miał ochotę to obejrzeć, ale ja taką osobą nie będę - mówi nam Jan Krzystyniak. - Promotor najchętniej zorganizowałby dziesięć rund w Polsce, bo jesteśmy dojną krową - dodaje. Kibice zrobieni w balona Najbardziej rozczarowani są kibice, którzy podróżują po nowych stadionach i czekali na ciekawe lokalizacje. Mówiono o Rostocku, Lonigo czy Mildurze. To byłyby prawdziwe hity. Tymczasem pojedziemy praktycznie w tej samej kolejności, co rok temu. - Też jestem tym zawiedziony, bo nie ma tu niczego interesującego. Tory, które nie zapewniają walki i miejsca, w których na zawody przychodzi mało ludzi, mimo że stawka najlepsza z możliwych - ocenia Jan Krzystyniak. Oczywiście nikt nie oczekuje od Discovery całkowicie innego terminarza niż w poprzednim sezonie. Nawet 2-3 zmiany wprowadzone przez promotora dałyby jednak nowość, świeżość i zainteresowanie. Jak tak dalej pójdzie, to powoli nie będzie trzeba czekać na terminarz, tylko po prostu spisać to co było rok wcześniej. Opinia Krzystyniaka nie jest odosobniona, bo podobnie mówi większość środowiska.