Miesiąc nigdy nie był perełką, wielkim talentem. To raczej typ walczaka, balansującego pomiędzy pierwszą a drugą ligą, który czasem potrafił pozytywnie zaskoczyć. Stąd też gdy w 2019 roku Motor chciał z nim w składzie jeździć w PGE Ekstralidze, większość przyjęła to ze zdziwieniem, a nawet ze śmiechem. Raczej trudno było uwierzyć, że on sobie tam poradzi. To nigdy nie był zawodnik na ten poziom rozgrywek. Miesiąc jednak skutecznie zamknął wszystkim usta. W PGE Ekstralidze spisał się świetnie i był jednym z ojców utrzymania Motoru. Jeździł kapitalnie zwłaszcza na wyjazdach. Potrafił objechać Leona Madsena w Częstochowie, a wszyscy wiemy jak trudna to sztuka. Dzięki Miesiącowi Motor spokojnie utrzymał się w lidze i mógł rok później atakować już wyższe cele. A Miesiąc zapowiadał, że to nie koniec i jeszcze wszystkiego nie pokazał. To nie ten Miesiąc Sezon 2020 był już jednak dla niego znacznie gorszy. Gdzieś stracił tę zadziorność i skuteczność. Wypadł nawet ze składu Motoru i musiał szukać wypożyczenia do innej drużyny. W Grudziądzu też jednak szału nie robił. Nikt już nie pamiętał tego Miesiąca, który jeszcze rok wcześniej objeżdżał gwiazdy na ich domowych torach. Jeszcze gorzej było w kolejnych latach. Miesiąc zszedł do niższych lig, by tam znów szukać formy. Wydawało się, że po takim sezonie 2019, będzie gwiazdą na niższym szczeblu. Jeździł dobrze, ale bez żadnej rewelacji. Miewał wpadki, które jeszcze chwilę wcześniej nie przytrafiały mu się nawet w PGE Ekstralidze. Obecnie Paweł Miesiąc nawet na drugoligowym poziomie nie jest jakimś bardzo rozchwytywanym kąskiem. To duże i cenione nazwisko, ale kluby wiedzą że regularnie idzie z formą w dół. A do tego Miesiąc nie jest tani. Mocno się ceni, bazując na udanym sezonie w PGE Ekstralidze. Problem w tym, że tego Miesiąca dawno już nie ma.