Żużlowcy nie chcą zmieniać klubów, bo albo jest im dobrze, tam, gdzie są, albo pracodawca, jak twierdzi Krzysztof Cegielski, szantażuje ich, mówiąc: dostaniesz zaległości z minionego sezonu jeśli przedłużysz kontrakt. Zawodnicy, stojąc przed takim wyborem, zwykle godzą się na to, by zostać. Raz, że wielka kasa piechotą nie chodzi (Patryk Dudek, ogłaszając odejście ze Stelmet Falubazu miał usłyszeć, że pół miliona zaległości dostanie w późniejszym terminie), dwa, że przenosiny nie wiążą się z jakąś gigantyczną podwyżką. Dudek trzymał sie Falubazu do samego końca Dudek, dopóki miał nadzieję, że Falubaz się utrzyma, wcale nie miał zamiaru zmieniać barw klubowych (stracił nawet świetną ofertę z Motoru Lublin, bo uparł się, że odpowiedź da po ostatnim meczu rundy zasadniczej, a w Lublinie chcieli wiedzieć wcześniej). I to pomimo tego, że miał kontrakt na poziomie: pół miliona za podpis i 7 tysięcy za punkt. W eWinner Apatorze po przenosinach dostał milion za podpis (w tym umowa sponsorska na 200 tysięcy złotych) i 8 tysięcy za punkt. Gdyby jednak Falubaz nie spadł, to Dudek nie skusiłby się na przenosiny. I tu nawet nie chodzi o to, że teraz musi czekać na pół miliona. Bardziej o to, że w Zielonej Górze szykowali dla niego podwyżkę. Dokładając do tego lokalnych sponsorów, takich co to byli z nim związani ze względu na Falubaz spokojnie wyciągnąłby 2,6 miliona złotych. Tyle ma zarabiać w Apatorze. Sajfutdinow odszedł, bo sie obraził? Dudek zmienił klub ze względu na spadek, a Sajfutdinow najprawdopodobniej z powodu pretensji, jakie miał do działaczy Fogo Unii Leszno za obcięcie kontraktu w pierwszym roku koronawirusa. To go miało tak zaboleć, że w trakcie ostatnich wakacji zerwał styczniowe porozumienie będące w istocie umową na sezon 2022. A jak wiadomo za rok Sajfutdinow w Unii nie pojedzie. Będzie zawodnikiem eWinner Apatora. W tym przypadku na pewno nie chodziło o pieniądze, bo Apator przebił ofertę Unii najwyżej o 100-200 tysięcy złotych. Topowi zawodnicy z kontraktami na 1,5 miliona lub więcej złotych zwykle nie zmieniają barw, gdy chodzi o taką przebitkę. Rok temu w podobnych okolicznościach żegnał się Artiom Łaguta z Betard Spartą Wrocław. ZOOleszcz DPV Logistic GKM Grudziądz został przebity właśnie o 200 tysięcy. Zawodnik odszedł, bo poczuł się dotknięty tym, że obcięto mu kontrakt pod pretekstem koronawirusa. Łaguta przez kilka lat odrzucał lepsze oferty stawiając na GKM, więc to go zabolało. Transfer Drabika, to przypadek Mamy transfer z powodu spadku i złości na dotychczasowego pracodawcę. Przenosiny Maksyma Drabika nie pasują do żadnej z tych szufladek. Zawodnik wraca po rocznym zawieszeniu za złamanie procedury antydopingowej. Można domniemywać, że gdyby nie ten przypadek, to dalej jeździłby w Betard Sparcie Wrocław. Ta przed zdarzeniem skutecznie odpierała zakusy innych. Zatrzymała Drabika nawet wtedy, gdy Falubaz proponował mu milion złotych za sam podpis.