Grand Prix Warszawy, to dziecko PZM. Wymyślił je poprzedni prezes Andrzej Witkowski, a obecny Michał Sikora ani myśli z tego rezygnować. I to pomimo gigantycznych kosztów, na które składają się budowa toru za 1,3 miliona złotych, wynajęcie stadionu za 2 miliony, kupno licencji za kolejne dwa i ogromne, sięgające 2 milionów koszty organizacji. Jednak, czego się nie robi dla promocji dyscypliny. Zwłaszcza że w przypadku poprzednich rund związek wychodził na zero. To Grand Prix mogło być jeszcze droższe Cena za tegoroczną rundę GP w stolicy mogła być jeszcze wyższa, gdyby nie to, że umowę na jej organizację podpisano kilka lat temu, jeszcze z poprzednim promotorem cyklu. Angielskie BSI skasowało 2 miliony. Dużo, bardzo dużo, ale cena u nowego promotora (Discovery Events) mogłaby być jeszcze większa i sięgać 2,5 miliona złotych. Rok i dwa lata temu nie organizowano GP na PGE Narodowym z powodu COVID-owych obostrzeń, ale na szczęście nowy promotor uszanował stary kontrakt. I dobrze, bo Grand Prix w Warszawie, to jest świetna wizytówka cyklu. To najlepszy, najbardziej kolorowy i ekscytujący przystanek w kalendarzu cyklu. Drugie jest Cardiff ze swoim Principality Stadium. Warszawa jest jednak lepsza od Cardiff pod każdym względem. Frekwencyjnym, bo gdy w stolicy Walii mamy 30-35 tysięcy widzów, to na PGE Narodowym jest komplet. W przypadku żużla to oznacza 53500, bo dolne rzędy są wyłączone ze względów bezpieczeństwa. Zresztą bilety na warszawską rundę sprzedają się w mgnieniu oka, a jak już kibice kupią wejściówki, to nie chcą ich oddać za żadne skarby świata. Tegoroczna runda miała się odbyć w 2020 roki. Przez te dwa lata zwrócono raptem kilka tysięcy biletów, które zresztą szybko znalazły nowych nabywców. Bo dla wielu fanów speedway’a obecność na tej rundzie jest po prostu obowiązkowa. Perfekcyjna pani domu na trybunach Na trybunach można się spodziewać wielu VIP-ów i znakomitych polityków. Grand Prix oglądał już prezydent Polski. Brawo bili żużlowcom: Zbigniew Boniek, Agnieszka Radwańska, Dawid Celt , Małgorzata Rozenek i kierowca Formuły 1 Mark Webber. Teraz też celebrytów nie zabraknie. Tor na zawody już został ułożony przez duński Speed Sport. Należąca do Ole Olsena firma uporała się z tematem w 4 dni. 160 ciężarówek przewiozło 4 tysiące ton materiału z magazynów na Żeraniu, a Olsen z 10-osobową ekipą, przy pomocy swojego sprzętu (traktor i inne maszyny rolnicze), już to wszystko rozłożył. Po zawodach, w ciągu 10 godzin, uprzątnie tony materiału. Dwa dni po imprezie nie będzie na PGE Narodowym widać, że jeszcze przed chwilą ścigano się tam na żużlu. Na kibiców i gości czekają w sobotę nie tylko żużlowe emocje, ale i tony dobrego jedzenia. W strefie VIP będzie około 1,5 tony przystawek, 800 litrów zup, 3 tony dań ciepłych i 15 tysięcy deserów. Przygotowaniem dań zajmie się około 100 kucharzy. Dla pozostałych będą hot-dogi.