Fatalnie zakończyły się zawody memoriałowe w Brisbane dla Keynana Rew. Zawodnik złamał kręgosłup w dwóch miejscach. Prezes Fogo Unii Leszno wrzucił filmik z wypadku - Wrzucałem przed chwilą filmik z wypadku na Twittera. Nie wyglądał groźnie, ale proszę zobaczyć, jak wygląda tor. Z jednej strony snopy siana, z drugiej drewniana banda z zamocowanym w niej twardym elementem. Nie wiem, czy to beton, bo ciężko stwierdzić, ale bezpiecznie na pewno tam nie było - mówi nam Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno, który jakiś czas temu sprowadził Rew do polskiej ligi. - Nie przypominam sobie, żeby w Polsce, w ostatnim czasie, miał miejsce taki wypadek - opowiada Tomasz Gryczka, lekarz klubowy Unii. - U nas jednak są zachowane standardy. Są dmuchane bandy i nie ma tej grozy. W tym roku to ja pamiętam tylko jedne takie zawody, gdzie się działo i trzech, czy czterech zawodników się połamało. To było na Grand Prix Challenge w Glasgow. Tam jednak też tor nie był bezpieczny. W Australii nie dbają o kości zawodników Rew podobnie jak wielu australijskich żużlowców wykorzystuje przerwę i jeździ w swoim kraju. - Szkoda tylko, że tam nie dbają o kości zawodników. U nas by upadł, otrzepał się z kurzu i jechał dalej. W Polsce nawet tor w lesie ma lepsze zabezpieczenia niż australijskie stadiony - zauważa Rusiecki. Młody Australijczyk mimo wypadku i złamania kręgosłupa w dwóch miejscach nie opuścił toru w karetce. - Funkcje ruchowe zostały zachowane, rdzeń jest cały - informuje nas Rusiecki. Rew pojechał jednak do szpitala sprawdzić, czy wszystko w porządku i tam okazało się, że ma złamany kręgosłup w dwóch miejscach. - Teraz czeka go rehabilitacja, która potrwa około trzech miesięcy. Jak wróci w maju, czerwcu, to będzie dobrze - zauważa prezes Unii. Rew ma za sobą niezły sezon w Cellfast Wilkach Krosno. W przyszłym roku ma jeździć dla Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Czytaj także: W tym klubie, jak w komunie, ale to jest dobre