Partner merytoryczny: Eleven Sports

Śmieją się z tego transferu. Wielki cios, nokaut na powitanie

Sebastian Zwiewka

Michał Świącik, prezes Krono-Plast Włókniarza Częstochowa, robi co może, aby załatać dziury po odejściach czołowych zawodników. Transfery jednak nie przypadają do gustu kibicom, którzy w mediach społecznościowych śmieją się z takich ruchów, nie wierząc w nowe nabytki. Tak było w przypadku ogłoszenia transferu Jasona Doyle'a, jeszcze mocniej oberwał Wiktor Lampart. Nie jest to królewskie powitanie byłego brązowego medalisty mistrzostw świata juniorów.

Wiktor Lampart skupiony przed startem.
Wiktor Lampart skupiony przed startem./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

O transferze Wiktora Lamparta do Krono-Plast Włókniarza Częstochowa pisaliśmy już 9 sierpnia. Władzom Apatora, a w szczególności trenerowi Piotrowi Baronowi, skończyła się cierpliwość do Polaka startującego na pozycji U24. Młody żużlowiec już rok temu był na cenzurowanym, jednak udanymi występami w play-off chwilowo odzyskał zaufanie i sympatię kibiców. Z kolei po sezonie 2024 naprawdę niewiele dobrego można powiedzieć o młodszym z braci (starszy brat, Dawid, zakończył karierę). Ostatnią deską ratunku jest umowa w Częstochowie.

Real Betis - Getafe. Skrót meczu. WIDEO (Eleven Sports)/Eleven Sports/Eleven Sports

Żużel. Transfery. Wiktor Lampart we Włókniarzu, kibice się śmieją

Jeśli Lampart we Włókniarzu się nie odbije, to za rok będzie mógł wybierać klub w Metalkas 2. Ekstralidze. Skończą się wysokie propozycje z najwyższej klasy rozgrywkowej, bo nie będzie dłużej startować na pozycji U24. Włókniarz, z radością przedstawiając swojego nowego zawodnika, przypomniał, że Lampart jest utytułowany. Na nic to się zdało, gdyż kibice - również z Częstochowy - pamiętają, jak słabe ostatnie lata miał 24-latek, pamiętają także to, że wszystkie sukcesy odnosił w kategorii juniorów.

Tak chłodnego przyjęcia w mediach społecznościowych dawno nie widzieliśmy. W momencie publikacji artykułu na Facebooku Włókniarza jest więcej reakcji wyśmiewających transfer niż pozostałych. W komentarzach też nie brakuje śmiechu, ironii, rozczarowania czy wręcz złości. Lampart wchodzi przecież w buty Madsa Hansena, jednego z objawień minionych rozgrywek.

Żużel. PGE Ekstraliga. Wiktor Lampart nie został mile przywitany

Spójrzmy na komentarze. - Nie mogłem doczekać się tego transferu! Myślę, że teraz kibice będą walili na stadion drzwiami i oknami!!! - Zapomnieliście dodać "perspektywiczny" po "utytułowany". Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. - Ja bym tego nie ogłaszał, lepiej po cichu było to zrobić. - Już od jakiegoś czasu w tym klubie wszystkie transfery są niewypałami - piszą kibice.

Krytyczne wpisy są w zdecydowanej przewadze
. - Nie słuchacie kibiców, którzy pisali, że go tu nie chcą, a go bierzecie. Czuję, że będziecie jeździć przy pustych trybunach, skoro nasze zdanie się nie liczy. - Zamiast wydawać prawie bańkę na przereklamowanego zawodnika, mogliśmy wydać dwa lub trzy razy mniej i mieć kogoś walecznego na dłużej niż rok, kogoś pokroju Baengs, Birkemose, Henriksson. Aż tak sytuacja finansowa nam się poprawiła, że wyrzucamy pieniądze w błoto - dodają ze złością następni.

Jeden z kibiców wypowiedział się w innym tonie, słusznie zauważając, że Lampart może poczuć się źle, jeśli przeczyta większość wpisów. - Właściwie szkoda mi tego chłopaka. Nigdy u nas nie widziałem takiej salwy śmiechu i niechęci po transferze. Nawet przy Miedzińskim było lepiej. Z drugiej strony, nigdy też nie widziałem lepszych bodźców motywujących do zamknięcia wszystkim ust - kontruje kibic.

Formacja seniorska Włókniarza nie prezentuje się przesadnie imponująco, jednak nie musi być najsłabszą w całej PGE Ekstralidze. Prezes Świącik zbudował skład jeszcze z wcześniej wspomnianego Jasona Doyle'a, Kacpra Woryny, Piotra Pawlickiego oraz Madsa Hansena.

Wiktor Lampart szykuje się do jazdy./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Wiktor Lampart w rozmowie z Mateuszem Cierniakiem./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Emil Sajfutdinow, Wiktor Lampart i Robert Lambert./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem