Przez ostatnie lata GKM doczekał się prześmiewczych komentarzy dotyczących ewentualnego awansu do rundy play-off. W ostatnich sezonach mimo ambitnych planów ta sztuka nigdy im się nie udała. Nie pomogły gwiazdy światowego formatu z Tomaszem Gollobem i Nickim Pedersenem na czele. W tym roku grudziądzanie mieli walczyć o utrzymanie, a wyszedł zgoła odmienny scenariusz. Dostali potężny cios i się zaczęło Chyba nikt parę miesięcy temu nie spodziewał się, że dobra passa zacznie się wraz z kontuzją Jasona Doyle'a. Wystarczy przypomnieć, że GKM radził sobie bardzo przeciętnie jeszcze przed kontuzją Australijczyka. Później przyszło zatrudnienie Michaela Jepsena Jensena, który wyskoczył niczym królik z kapelusza. Do tego niemal wszyscy zawodnicy z kadry poprawili swoje wyniki i skończyło się na tym, że zespół Roberta Kościechy wcale nie musiał drżeć o utrzymanie, a spokojnie awansował do rundy play-off. Teraz okazuje się, że pierwsze mecze ćwierćfinałowe ułożyły się dla GKM-u na tyle dobrze, że nawet ewentualny brak zwycięstwa w rewanżu ze Spartą Wrocław może dać im awans do półfinałów w roli lucky loosera. Falubaz przegrał bowiem wysoko u siebie z Motorem Lublin i jest już na straconej pozycji. Apator też odniósł u siebie klęskę w meczu przeciwko Stali Gorzów i perspektywy w kontekście rewanżu nie są dobre. Tym bardziej, że powrót kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa do składu jest mocno wątpliwy. W tej sytuacji GKM jest na pole position do awansu. Inna sprawa, że w grudziądzkim klubie nikt nie kalkuluje, bo przed niedzielnym meczem ze Spartą cel jest jeden - zwycięstwo. - Jeśli mamy patrzeć na wyniki innych drużyn, to rzeczywiście dobrze to wygląda. Uważam jednak, że powinniśmy koncentrować się tylko na sobie. Będziemy się starali w rewanżowym meczu przeciwko Sparcie na własnym torze osiągnąć dobry wynik. We Wrocławiu zdobyliśmy 40 punktów. Założenie minimum było takie, abyśmy mieli czwórkę z przodu. Dobrze się to spotkanie oglądało, dzięki czemu ze spokojem podchodzimy do rewanżu - skomentował w rozmowie z Interią prezes Marcin Murawski. Kilku zawodników GKM-u wciąż walczy o kontrakt Sytuacja jest o tyle ciekawa, że nie wszyscy zawodnicy z obecnej kadry są pewni swojej przyszłości. W drużynie na pewno zostaje Max Fricke. Nowy kontrakt z klubem negocjuje Wadim Tarsienko i Michael Jepsen Jensen. W zawieszeniu jest Jaimon Lidsey, bo działacze zastanawiają się nad ewentualnym transferem Piotra Pawlickiego. Tym ruchom z boku przygląda się Kacper Pludra, który jest przymierzany do roli zawodnika U-24. Sytuacja na rynku transferowym jest więc względnie komfortowa, a GKM wcale nie musi się spieszyć. Może spokojnie czekać na rozstrzygnięcia kolejnych meczów i przyglądać się formie zawodników. Ci mają o co jechać, bo dobre występy poprawią ich pozycję negocjacyjną. A to wszystko może mieć pozytywne przełożenie na tegoroczny wynik. W tym momencie medal dla grudziądzkiej drużyny wcale nie brzmi jak sciene fiction.