Choć wciąż mamy początek sezonu i odjechanych zostało raptem kilka kolejek PGE Ekstraligi, to jednak już możemy zwrócić uwagę na widocznie słaby start niektórych ekip. Największym rozczarowaniem na razie jest Włókniarz Częstochowa, który z jednym punktem zamyka ligową tabelę. Nawet biorąc pod uwagę trudny terminarz, jest to informacja zaskakująca, bo przecież we Włókniarzu mamy takie nazwiska jak Leon Madsen, Kacper Woryna, Mikkel Michelsen czy Maksym Drabik. W zasadzie swoje robi jednak tylko pierwszy z nich i może to dlatego drużyna jedyną do tej pory zdobycz ma za remis u siebie ze Spartą Wrocław. Ambicje w Częstochowie są jednak znacznie większe niż tylko walka w dolnych rejonach tabeli, więc nic dziwnego że ostatnia pozycja w tabeli jest dla wszystkich rozczarowaniem. Włókniarz miał trudny kalendarz, zaczynał od mocno kłopotliwych meczów. Teraz jednak ma trzy spotkania, w których tak naprawdę powinien zgarnąć komplet punktów. Pojedzie u siebie z Apatorem, na wyjeździe z Falubazem i u siebie z GKM-em. Porażka w którymś z tych meczów będzie już naprawdę dużą komplikacją. Włókniarz już teraz nie może sobie pozwolić na kolejne straty. Pierwszy z meczów "z nożem na gardle". To musi być wygrana W najbliższy weekend Włókniarz podejmie Apatora, który nie należy do faworytów w walce o złoto, ale ma w składzie bardzo mocne nazwiska. Robert Lambert, Emil Sajfutdinow czy Patryk Dudek to gwiazdy tego sportu i zawodnicy, którzy stawali na podium turniejów Grand Prix. Włókniarz będzie faworytem, ale na pewno nie czeka go żaden "spacerek". W optymistycznym wariancie za mniej więcej miesiąc częstochowianie będą już w innym rejonie tabeli, ale jest to również wariant, od którego odstępstw raczej nikt sobie nie wyobraża. Zwycięstwa muszą w końcu przyjść. Po tych trzech meczach do Częstochowy przyjedzie Unia Leszno, a więc kolejne łatwe - wydawałoby się - spotkanie. Na ten moment, mimo że to Włókniarz jest ostatni, dla wielu właśnie Unia jest głównym kandydatem do spadku z PGE Ekstraligi. W Częstochowie marzą, by w końcu sięgnąć po złoto (ostatnie mieli w 2003 roku), co w tym sezonie może graniczyć z cudem, przy tym jak mocny jest Motor Lublin. PRzy takim początku sezonu, każdy medal będzie jednak przyjmowany jako sukces. Pytanie, czy wszyscy jego ewentualni ojcowie zostaną w składzie na przyszły rok.