Wołanie o pomoc Hansena Miniony weekend zapadnie mi w pamięć głównie ze względu na samobiczowanie się przed kamerami telewizyjnymi Patricka Hansena. Wywiad Duńczyka wywołał duże poruszenie wśród obserwatorów, przez co wynik meczu Moje Bermudy Stal - ZOOleszcz GKM zszedł na dalszy plan, ale był on też z góry przesądzony więc nie wywoływał większych emocji. Hansen był wyraźnie przygnębiony tym, że jest w dołku i od dłuższego czasu kompletnie mu nie idzie. Nie mam żadnej satysfakcji, ale można to sprawdzić gdzieś w odmętach internetu, że Patrick poszedł o jeden most za daleko. Hansen przeskakiwał w ostatnich latach szczeble ligowe niczym płotkarz. Rok po roku, przechodził w ekspresowym tempie najpierw z 2. LŻ do eWinner 1. Ligi, aż zakotwiczył w PGE Ekstralidze. Zmiana klubu z Ostrowa na Gorzów w momencie największego wyzwania w karierze była obarczona ogromnym ryzykiem. Uważam, że postąpił nieco nieroztropnie. Arged Malesa awansowała przecież do PGE Ekstraligi i spokojnie mógł tam zostać. W Ostrowie był traktowany jak swojak, taki chłopak z sąsiedztwa, na którego będzie się chuchało i dmuchało. Akcja z przenosinami do Gorzowa była obliczona na wóz, albo przewóz. Wiadomo było, że wiekowo Patrickowi składa się parasol ochronny na pozycji U24. Przykład Hansena jest lekcją i przestrogą dla innych żużlowców, że trzeba myśleć o karierze nie na zasadzie tu i teraz, ale sięgać perspektywą trochę dalej. Nieraz regularna krzywa wznosząca jest lepsza niż od razu porwanie się z motyką na słońce. W tej chwili co byśmy nie podstawili Hansenowi, on z tego się nie odepchnie. Facet jest tak rozbity, że potrzebuje teraz twardego resetu. Trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że znajdzie się w przyszłym sezonie pierwszoligowy klub, który uwierzy w Patricka, bo to wciąż wartościowy zawodnik. Jego problemy są do załatwienia, ale nie w pięć minut. Głowa do góry chłopaku, na pewno się podniesiesz. Druga młodość pana żużlowca Hampela Za nami pierwszy finał IMP w nowej formule. Zawody w Grudziądzu momentami były ciekawe, ale na końcu i tak na podium stanęli faworyci. Martwi mnie jedna rzecz, a konkretnie zainteresowanie kibiców drugimi zawodami - w Krośnie. Patrząc na punktację, w dużym stopniu już wiadomo, kto powalczy o medale, a kto zginie w czeluściach klasyfikacji. Obawiam się, że to będzie trochę taki turniej na przejechanie. Fajnie, że Bartek Zmarzlik nie gryzł się w język, tylko wyraził swoją opinię na temat torów IMP i ogólnie kalendarza. Warto wsłuchać się głos autorytetu, podwójnego mistrza świata. Nikt nie jest przecież doskonały, a wnioski wyciągać należy. Milowymi kroki zbliża się Speedway of Nations. Zwracam uwagę na mojego starego, dobrego znajomego - Jarka Hampela. "Mały", który po ciężkiej kontuzji w Gnieźnie rozpoczął drugie sportowe życie, przeżywa aktualnie druga młodość. Przy rozsyłaniu powołań w żadnym wypadku nie można kierować się metryką, skoro Jarek jest w sztosie. Rozumiem, że Kubera, Kołodziej, czy Dudek także są w formie, ale Hampel zasługuje, żeby chociaż na poważnie go rozpatrywać na wyjazd do Esbjergu. Swoją drogą szkoda, że nie ma w bieżącym sezonie DPŚ, bo byłby pewniakiem do drużyny narodowej. Jarek jest potwierdzeniem teorii, że sprzęt raz rujnuje, a innym razem buduje zawodnika. Ten kto uważnie śledził relacje z Grudziądza, na sto procent dostrzegł, że Hampel nie korzystał z silników Flemminga Graversena. Nie będę wskazywał nazwiska tunera, którego silniki miał w ramie 40-latek urodzony w Łodzi, ale u Jarka występuje ten syndrom, że na co nie wsiądzie, to "ciśnie" aż miło. Jarek to już nie tylko świetna "czutka" pod taśmą, ale i szybka trasa. Facet jedzie zadziornie, z zębem i na teraz jest dla mnie zawodnikiem numer dwa w Polsce. W eWinner 1. Lidze męczarnie Cellfast Wilków. Krośnianie wyraźnie w minionych tygodniach spuścili z tonu. Złapali jakąś dziwną zadyszkę. Od porażki w Łodzi coś w tej podkarpackiej maszynie się popsuło. Nie wiem, czy ma to związek ze zmianami w strukturze właścicielskiej klubu, sądzę, że nie, ale te kłopoty wyraźnie się ze sobą zbiegły. Zawodnicy wpadli w turbulencje. Słabiej niż u progu sezonu prezentuje się Mateusz Szczepaniak, gorszy okres złapał Tobiasz Musielak, choć on akurat z gnieźnianami nie zawiódł. Na dodatek kontuzji doznał Vaclav Milik. Musimy się powoli przestawiać na zmianę układu sił w najważniejszej fazie rozgrywek. Do peletonu doszlusował kolejny mocny gracz - Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Uwaga na nich, bo kto wpadnie w play-offach na Wybrzeże będzie miał sakramenckie "ciężary". Bardzo wymagający, niesiony falą sukcesów, zdolny do wszystkiego rywal. A będą tylko silniejsi.