To, że za przysłowiową chwilę zaczniemy ściganie w lewo w naszym ukochanym żużlu nie ma teraz najmniejszego znaczenia. Wraz z wkroczeniem wojsk rosyjskich na teren Ukrainy, świat kilka dni temu się zatrzymał. Od 24 lutego mamy zupełnie nową rzeczywistość. Nam ludziom żyjących w czasach pokoju, jeszcze w środę w głowie się nie mieściło, że obrazki, które oglądamy w telewizji, to nie jakiś zły sen, koszmar, film wojenny, czy gra komputerowa, lecz realny scenariusz życia napisany przez niezrównoważonego psychicznie człowieka. Słynny wpis szefa żużla w Canal Plus - Marcina Majewskiego o wyrzuceniu rosyjskich sportowców ze wszystkich rozgrywek nabrał teraz zupełnie innego znaczenia i wydźwięku. Paręnaście godzin temu Marcin był za swoją dosadną opinię hejtowany, ale dzisiaj trzeba sobie powiedzieć wprost, izolacja Rosjan musi nastąpić kompleksowo, bez wyjątków. Po wielu latach postanowiłem odkopać swoje konto na Twitterze, żeby na bieżąco dzielić się z wami refleksami na temat wojny u naszych wschodnich sąsiadów. Po moim "ćwierknięciu", jeden z byłych marketingowców Stali Gorzów, w ogóle nie rozumiejąc wątku próbował obśmiać kwestie zablokowania Rosjan na niwie sportowej, we wszystkich możliwych sektorach. I teraz, gdy na ukraiński naród spadają kolejne bomby, ku zdumieniu myślących ludzi, FIFA z UEFĄ w sposób absolutnie haniebny próbuje politycznie rozgrywać decyzje ws. meczów barażowych, zabierając się do tego jak pies do jeża, mamy na innych polach prawdziwą lawinę decyzyjną wykluczającą Rosjan z rywalizacji sportowej. Naprawdę dziwię się niektórym federacjom, choć są oczywiście uzależnione finansowo od rosyjskich wpływów, że wahają się podjąć radykalne kroki. Ciągle się zastanawiam, dlaczego FIS nie zabronił reprezentantom Sbornej startu w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Doceniam, że nie komentujemy ich występów, to fajny manifest, ale on nie oznacza, że powinniśmy zamiatać sprawę pod dywan. Osobiście nie mam nic do żużlowców z Rosji. Gest jaki wykonał w stronę Ukrainy brązowy medalista mistrzostw świata Emil Sajfutdinow zasługuje na ogromne uznanie. Przedstawił stanowisko sprzeczne z Kremlem, ale i tak podniosły się komentarze, że wykonał go tylko dlatego, że mieszka w Polsce, jakby nikt nie chciał zauważyć, że większość jego najbliższej rodziny wciąż przebywa na terytorium agresora. To raczej pewne, że Putin nawet nie wie kim jest Sajfutdinow, ale Emil zamieszczając notkę, że modli się za swoich braci z Ukrainy, wykazał się dużym aktem odwagi. Takie zachowania trzeba szanować, ale też od razu pytać, gdzie są pozostali? Społeczność rosyjska musi ponieść konsekwencje, że wybrało sobie takiego przywódcę. Mam ogromną nadzieję, chociaż przesłanek jest mało, że nie dojdzie do eskalacji. Boję się, że jednak jesteśmy w przededniu sytuacji militarnej, znacznie trudniejszej niż nam się wydaje. To co zachodzi na Morzu Czarnym pomiędzy Turcją, Ukrainą i Rosją może mieć kluczowe znaczenie w ujęciu dalszych losów Europy. Chwała Ukrainie!