Sezon żużlowy A.D. 2021 powoli dobiega końca. Mam tu oczywiście na myśli koniec okresu transferowego. Co prawda jeszcze w trakcie trwania ligi pojawiają się pewne spekulacje, ale oficjalne działania klubów mają miejsce jedynie przez dwa tygodnie listopada. Później żyjemy już tylko świętami Bożego Narodzenia, Sylwestrem i... nartami. A propos nart, dni dzielą nas od startu sezonu w skokach narciarskich, które wśród kibiców żużlowych cieszą się wielką popularnością. Ba, większość z nich z żużla "przesiada się" właśnie na nie. W przeszłości, jeszcze za czasów pracy w Falubazie, wraz ze Sławomirem Dudkiem mieliśmy nawet teorię, że te dwie dyscypliny są bardzo do siebie podobne. Oczywiście nie w sensie technicznym czy motorycznym, ale w temacie psychiki, która summa summarum o wszystkim decyduje. Wracając już do kwestii żużlowych - wyciszamy się, ale to bardzo dobrze. Nie dotyczy to oczywiście klubów, przed którymi cała masa organizacyjnej pracy. Naprawdę mnóstwo rzeczy będzie działo się na zapleczu. To czas kiedy wychodzi się z założenia: "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". Na temat królów polowania nie warto za bardzo dywagować, ponieważ jak zawsze wszystko zweryfikuje tor. Moją uwagę zwróciła jednak niedawna wypowiedź prezesa Falubazu - Wojciecha Domagały, którego słowa z konsternacją odebrali niektórzy toruńscy kibice. Działacz niestety nie wykazał się daleko idącym profesjonalizmem i wypalił, że Patryka Dudka ma już w zasadzie na PGE Ekstraligę 2023. On będąc prawnikiem powinien dobrze wiedzieć, iż umowy spisane na papier dopiero mają znaczenie. Przekonaliśmy się już o tym naprawdę wiele razy. Szczególnie w żużlu... Co gorsza, Pan Wojciech mówi o zawodniku, który oficjalnie ma już nową przynależność klubową, ponieważ Patryk Dudek podpisał kontrakt w Apatorze. Prezes postawił też w niekomfortowej sytuacji samego Patryka w relacjach z toruńskimi kibicami. Dostaję wiele wiadomości, z których jasno wynika, że fani są poruszeni. Sam niestety miałem podobną sytuację z Adrianem Miedzińskim, kiedy pracowałem w Apatorze. Wówczas zawodnik zdecydował się na pierwsze odejście z macierzystego klubu, po wielu latach startów. To był naprawdę trudny temat. Wtedy po kilku tygodniach bicia się z myślami każdego z nas, doszliśmy do wniosku, że to chyba odpowiedni moment na taki ruch. Co ważne, zorganizowaliśmy konferencję (nie było tego w Zielonej Górze po odejściu Patryka Dudka), na której podziękowaliśmy sobie wspólnie za współpracę. Popełniłem na niej jeden błąd i powiedziałem o jedno zdanie za daleko. Oznajmiłem wtedy, że zrobię wszystko, by zawodnik do klubu z Torunia powrócił i jeżeli będzie taka okazja, to wykonam do niego pierwszy telefon. Już wtedy czułem, że poszedłem o krok za daleko, bo nie zdawałem sobie sprawy, jaki nastąpi odbiór tychże słów - szczególnie w Częstochowie, gdzie ostatecznie przeszedł. Zreflektowałem się kilka dni później po przeczytaniu wielu opinii na ten temat. Osobiście zadzwoniłem do Michała Świącika i go za to przeprosiłem. Co warto zaznaczyć, nie mówiliśmy o jakiejkolwiek umowie, ale mimo wszystko refleksja się pojawiła. Pewnych granic po prostu nie wolno przekroczyć. Na szczęście kończymy czas transferów. Życzę wszystkim kibicom dużo zdrowia. Szczególnie teraz jest to ważne, patrząc na szalejącą pandemię koronawirusa. Mam nadzieję, że ten nadchodzący, najfajniejszy w roku czas, przebiegnie w dobrej atmosferze. Popatrzmy też na naszą wschodnią granicę. Niemal codziennie dywagujemy o sporcie, wielkich pieniądzach, ale ważne są też właściwe proporcje i świadomość co tak naprawdę jest w życiu ważne... PS. Spoczywaj w pokoju Rafał...