Cytując słowa naszego pięknego hymnu narodowego jeszcze Polska nie zginęła, nie sposób zacząć od gratulacji dla Dawida Kubackiego, który po dołku na początku sezonu, pięknie nam się odrodził i zdobył w Pekinie brązowy medal olimpijski. Jeszcze w ubiegłym tygodniu, o czym szeroko pisałem w poprzednim felietonie z wielu stron pojawiał się szereg wątpliwość, co do występu naszych skoczków narciarskich na najważniejszej imprezie czterolecia. Fala hejtu, jaka zalała naszych zawodników i sztab szkoleniowy była przytłaczająca. A to nie jest przecież grupa, zbieranina przypadkowych ludzi, którzy zapomnieli swojego warsztatu w ciągu kilku miesięcy. Dziś Michal Dolezalowi spadł z serca potężnych rozmiarów kamień. Czech tryumfuje. Jeden z jego podopiecznych znów doprowadził do łez, przynajmniej parę milionów naszych rodaków. Takie sukcesy, gdy nic się nie układa, sportowcy wpadają w turbulencje z formą smakują szczególnie. A mając z tyłu głowy w jakich tarapatach znaleźli się polscy skoczkowie, to ten krążek Dawida trzeba jednak uznać za niespodziankę. #StudioPekin codzienne wieści z Chin - obejrzyj nasz program Kubacki powiedział w jednym z wywiadów, że paradoksalnie przerwa po zakażeniu koronawirusem wypłynęła na niego kojąco. Włączył wtedy tryb twardy reset. Wyszedł z problemów, nie metodą startową, a odpoczynkiem. To jedna z kluczowych analogii do skoków i żużla. Czasami pewne rzeczy należy przerwać, nabrać dystansu i wyczyścić głowę, bo ona jest najważniejsza. Jak ona pracuje poprawnie, łatwiej wrócić na odpowiednie tory. Wyobrażam sobie, co przeżywał trener Dolezal. Podziwiam go, że on to przetrwał, natomiast czeski szkoleniowiec jest na tyle skromnym facetem, że on nie będzie teraz wypinał piersi do orderów. Dziennikarz TVP - Filip Czyszanowski, którego doskonale znam, bo wywodzi się z Zielonej Góry, przeprosił w mixed zonie publicznie Dolezala, że tak go krytykował w ostatnich tygodniach. Fajnie, że przyszła refleksja, lepiej późno niż wcale, ale co z tego, że teraz się przed kajamy, jeżeli swoje już przyjął na klatę. Jeszcze apropos tych podziałów na linii TVP - media komercyjne, truizmem jest zdanie, że sport powinien łączyć, a nie dzielić. Świetnym przykładem zbliżenia tych dwóch różnych światów jest inny redaktor pochodzący z Zielonej Góry - Maciej Noskowicz. Pan Maciej trafił do mediów publicznych w ramach swojej zawodowej działalności. Proszę przyjąć moje szczere gratulacje. Nasz problem polega na tym, że bardzo często nie umiemy odróżnić konstruktywnej krytyki od hejtu. Chciałbym zwrócić uwagę, że skoki jadą na jednym wózku z żużlem. Fani czarnego sportu dostali w niedzielę fantastyczne świadectwo w kontekście cierpliwości i zaufania i nie podejmowania pochopnych ruchów, które bardzo często nie pomagają, a wręcz rozbijają grupę, To nie jest tak, że ktoś po dwóch, trzech, czterech meczach jest dziadem i do niczego się nie nadaje. Wtedy w internecie oglądamy nagminny upust niezdrowych emocji. Prezes PZN Apoloniusz Tajner i dyrektor sportowy związku Adam Małysz mogli już dawno zwolnić Dolezala, a tego nie zrobili. Wytrzymali ciśnienie i za to brawo. Niestety otrzymaliśmy też brzydki obraz jak my jako społeczeństwo jesteśmy strasznie podzieleni. Między stacjami transmitującymi skokami trwa jakaś dziwna wojenka, która nie wiem czemu i komu ma służyć. Przerzucanie się hasłami, przekrzykiwanie, gdzie jest dom polskich skoków. Proszę państwa dom polskich skoków jest w polskich domach i na tym tę bezsensowną dyskusję zakończę.