1 listopada to bardzo szczególny czas w naszej kulturze, w związku z Dniem Wszystkich Świętych. Poza tym to także koniec spekulacji, a początek okna transferowego w polskim żużlu. Wraz z rozpoczęciem listopada, wszystko staje się jasne. Potwierdza się także to, o czym się pisze w związku ze zmianami regulaminowymi. W skrócie - wszystko jest przenoszone na papier. Ile tylko ten papier cokolwiek zmienia? Dziś jesteśmy świadkami szokującej historii i to nie dlatego, że ktoś rozmawiał z kilkoma klubami. Jest jeden zawodnik w barwach pewnej drużyny, która była blisko jego pozyskania, ale ostatecznie w ostatniej chwili ten ktoś zmienił plany i wylądował w innej ekipie. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć tylko tyle, że poważni ludzie nie deklarują się w taki sposób, pozwalając sobie przy tym na robienie zdjęć z symbolami danego klubu jak szalik czy plastron. Na takie gesty profesjonaliści muszą bardzo uważać i uważają. Najpierw trzeba załatwić sprawy formalne, a potem dopiero można robić marketing. Z Bartłomiejem Kowalskim też miałem przyjemność negocjować warunki kontraktu. Szczerze mówiąc, nie była to komfortowa relacja, ponieważ wychodzę z założenia, że jeśli ktoś umawia się z kimś na kontakt, to obie strony powinny odbierać telefony i oddzwaniać oraz traktować siebie poważnie. Przede wszystkim trzeba szanować klub, który ma tradycje i kibiców. Zawodnicy się zmieniają, ale klub to coś znacznie więcej. Należy pamiętać, że ludzie dla barw klubowych oddawali i oddają życie. Proszę, szanujmy to, że jeżeli zakładam barwy klubowe na siebie, to podejmuję też pewnego rodzaju zobowiązanie w zakresie emocji związanych z tym, że niektórzy ginęli na torze ku chwale tych właśnie barw. Jestem właściwie w ciężkim szoku. Nie jestem za hejtem - to jasna sprawa. Nie dziwię się jednak reakcji kibiców, którzy zajęli stanowisko w tej sprawie. A może dla rozluźnienia tej dyskusji, to ktoś miał pomysł na strój halloweenowy bo wyszedł z tego całkiem niezły potworek. Ale tu żarty się kończą. Przy okazji trzeba zadać sobie pytanie - dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest w miarę prosta - mała podaż. Przypomnę, że mówimy o zawodniku, który jak na razie zdobył tylko 8 punktów w PGE Ekstralidze. Żeby rynek w jakimś stopniu znormalizować, trzeba umożliwić juniorom zagranicznym jazdę na pozycjach 6,7 i 14,15. W przeciwnym wypadku takich sytuacji może być niestety jeszcze więcej. Rynek jak najszybciej musi zejść do poziomu normalności. W tym momencie obserwujemy "wyrywanie" sobie zawodników przez kluby, ponieważ zwyczajnie brakuje młodzieżowców na rynku. O cenach, przez szacunek do kibiców, nawet nie wspomnę. Jak już wspomniałem wcześniej, kończymy sezon spekulacyjny i od jutra przechodzimy już do konkretów. Wielu chce oczywiście ustalić, jaki transfer okaże się tym najbardziej wartościowym i spektakularnym. Ja co do tego nie mam żadnych wątpliwości i uważam, że to przejście Patryka Dudka do eWinner Apatora. Na tego typu zawodnikach, Polakach buduje się fundament nie tylko całej drużyny, ale i społeczności lokalnej. Po spadku Falubazu torunianie wykorzystali okazję i "wyrwali" go z Zielonej Góry. Zielonogórska ekipa po jego odejściu znacznie straciła na wartości, ponieważ z Dudkiem w składzie byłby to murowany faworyt do awansu. Pytanie, czy Krzysztof Buczkowski będzie w stanie zastąpić Patryka nawet w warunkach pierwszoligowych. Zawsze o tej porze roku, w światku żużlowym rozmawiamy o pieniądzach, transferach i różnych perspektywach sportowych, ale 1 listopada co roku odwiedzamy przede wszystkim groby naszych najbliższych, przyjaciół czy znajomych. Problem w tym, że niestety z roku na rok pojawia się ich coraz więcej. Pandemia też odcisnęła swoje piętno. Środowisko żużlowe w ciągu ostatnich miesięcy również poniosło wiele strat. Naprawdę warto o tych ludziach pamiętać. Spoczywajcie w pokoju... PS. Czasem znajomi chcąc sprowokować mnie do dyskusji nazywali kolarzami niektórych zawodników. To oczywiście taka kibicowska, prześmiewcza formuła, z którą absolutnie się nie utożsamiam. Dlaczego o tym wspominam? Ostatnio w Warszawie miałem okazję spotkać bardzo ciekawą osobę - Grzegorza Botwinę, kandydata na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego. Słuchając tego, co ma do powiedzenia myślę, że jak on się zajmie tym kolarstwem, to już nikt więcej nie będzie żużlowców nazywał kolarzami. Jeżeli uda mu się zrealizować cele, to kolarze będą trzymać tempo. Tego właśnie Panu Grzegorzowi życzę.