GP rozmieniane na drobne Kiedy myślałem, że po Grand Prix w Pradze nie zobaczę już gorszego widowiska w tegorocznym cyklu, tydzień później "przytrzymaj mi piwo" powiedział niemiecki Teterow. To zatrważające, jak prestiżowe zawody rozmieniane są na drobne, a my zamiast o pięknym ściganiu, ciągle przez przypadki odmieniamy słowa popelina, czy profanacja dla podkreślenia tego czegoś, co serwują nam organizatorzy turniejów o indywidualne mistrzostwa świata. Po przejęciu praw przez nowych promotorów mieliśmy zobaczyć nową jakość, skok na wyższy poziom, a od kilku tygodni oglądamy festiwal totalnej amatorki. Zachodzę w głowę, jak produkt pod tytułem GP dalej brnie w ten sam ślepy zaułek, a szefowie tego zamieszania nie wyciągają wniosków. Były szumne zapowiedzi związane z wejściem na salony, ale na razie to zwykła paplanina. Bajerami w parku maszyn rejestrującymi reakcje teamów nie kupimy publiki. Najważniejszy jest aspekt sportowy, to co dzieje się na torze. A ten w Teterow chował pełno pułapek i był ekstremalnie niebezpieczny. Po rundach SGP i SGP2 w Czechach zgrzytaliśmy zębami i klęliśmy pod nosem ze złości, że takie coś nie ma prawa się powtórzyć. I co? W Teterow dostajemy kalkę Pragi, corridę i rozpaczliwą walkę nie o utrzymanie się na motocyklu, ale wręcz o życie. Tam pachniało gipsem i nie bójmy się tego głośno artykułować. Niech ktoś weźmie wreszcie odpowiedzialność za tę chałturę, której dopuszcza się ponoć profesjonalna organizacja. Prezesi truchleją ze strachu Dziury wielkości lejów po bombach, zawodnicy, którzy po wyścigach nie mają siły podać rąk kolegom, bo czują się tak wyczerpani i poobijani, jakby cały dzień rąbali drewno. Bardzo wymowny obrazek wyłapałem zaraz po zakończeniu wyścigu finałowego, gdy Patryk Dudek zamiast dzielić radość z lecącym do bandy teamem, po prostu zwijał się z bólu. Obawiam się, że jeśli ktoś nie uderzy pięścią stół, za chwilę część klubów, zwłaszcza tych PGE Ekstraligi, w strachu o zdrowie swoich zawodników najzwyczajniej w świecie nie będzie ich potwierdzać do el. GP. Gra nie jest warta świeczki, żeby się tak narażać, bo za chwilę ktoś zrobi sobie na poważnie krzywdę, ale wówczas na refleksję będzie już za późno. Może to dość mocna tyrada z mojej strony, ale pasuje, żeby komuś zapaliła się lampka ostrzegawcza. Trzeba na poważnie wziąć za fraki ludzi, którzy zajmują się przygotowaniem nawierzchni na poszczególne turnieje, bo albo brakuje im kompetencji, albo zbyt frywolnie podchodzą do swoich obowiązków. Jak bumerang wraca pytanie komu chcemy sprzedać ten produkt sygnowany logiem SGP, jakie wielkie koncerny przyciągnąć, i jakich kibiców zachęcić do przyjścia na stadion wychodząc poza bańkę, grupę osób, które kochają żużel bezgranicznie. Na szczęście i obym się nie mylił, następne lokalizacje napawają optymizmem i powinny wynagrodzić zawodnikom dotychczasowe cierpienia. Piękny umysł na torze Ale odłóżmy na koniec całą otoczkę i oddajmy cesarzowi Patrykowi Dudkowi, co cesarskie. Polak wygrał w wyśmienitym stylu. Jego wynik powoduje, że klasyfikacja generalna ulega spłaszczeniu. Do szóstki, która jest premiowana utrzymaniem w cyklu już tylko maleńki krok. Sięgając po pełną pulę na niemieckiej ziemi i mając w perspektywie lubiany przez siebie Gorzów, Patryk może spokojnie pójść za ciosem i przypuścić szturm na czołówkę. Jest na fali wznoszącej. Dudek jest ulepiony z takiej specyficznej żużlowej gliny, że im trudniej tym lepiej. Kiedy warunki są ciężkie, jego szanse na sukces w porównaniu do konkurencji wzrastają. Patryk, to niezwykle inteligentny facet, nie bojący się pójść z odkręconą do czerwoności manetką. Poza tym nie podpala się, nie wykonuje fałszywych ruchów, myśli na torze w pełni wykorzystując swoje walory jeździeckie. Mam nadzieję, że Patryk po małych turbulencjach na początku sezonu wraz z tym wynikiem urośnie. Po jego zachowaniu w parku maszyn ewidentnie widać, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Wychowanek Falubazu zaczyna się częściej uśmiechać, złapał luz i dystans. On zawsze wychodził z założenia, że żużel, to nie wszystko, a porażka nie spowoduje, iż jutro nie nadejdzie.