Chyba nikt nie ma wątpliwości odnośnie do tego, że Vaculik jest w ostatnich latach jednym z najlepszych żużlowców świata. 33-letni Słowak wygrywał turnieje, regularnie stawał na podium, ale nigdy nie zdobył medalu. Dlaczego? Po pierwsze kontuzje, które często zabierały mu poszczególne rundy. Przez to ponosił straty, które później działacze starali mu się zadośćuczynić poprzez stałe dzikie karty, ale samo pozostanie w cyklu nie było dla niego sukcesem. On przez kontuzje trafił szanse na medale. Tracił je zresztą też przez swoją niestabilność. Przeplatał kapitalne występy słabymi. Tak się na dłuższą metę nie da być w walce o medale. Do Bartosza Zmarzlika w ogóle nie ma co się porównywać, ale nawet taki Fredrik Lindgren praktycznie nie miewa wpadek. - Dobrze, że w tym sezonie punktuję tak regularnie. Bartek nam wszystkim znowu odjechał, ale ja liczę się w walce o medale i to jest dla mnie najważniejsze. W Rydze też było w porządku - powiedział Vaculik po zawodach. Jest pod wrażeniem Polaka. Poza torem łączy ich przyjaźń Przy każdej możliwej okazji Martin Vaculik odnosi się do wyników Bartosza Zmarzlika, swojego byłego klubowego kolegi, a prywatnie dobrego kumpla. Często przy tym się śmieje, jakby chciał dać do zrozumienia że ze Zmarzlikiem wygrać się nie da. - Bartek znów nas wszystkich pokonał. Co mogę powiedzieć, chyba tylko pogratulować - powiedział z uśmiechem na twarzy. Zresztą w sobotę zadowolona była cała trójka tych, którzy stanęli na podium. Lindgrenowi nawet nie było specjalnie przykro, że w finale dał się objechać. Vaculik ze Zmarzlikiem często toczy zażarte boje na torze, się poza nim panowie się przyjaźnią. Zawsze dobrze o sobie mówią, nie szczędzą komplementów. Nawet gdy w 2017 roku mistrzem świata był Tai Woffinden, Vaculik zdobył się na bardzo odważne słowa. Powiedział wtedy, że złoto w GP wygrał Brytyjczyk, ale najlepszy na świecie jest Zmarzlik. Zresztą już rok później to Polak był na czele. I tylko w 2021 roku lepszy od niego okazał się Artiom Łaguta.