Masa polskich kibiców gna do Vojens, żeby świętować piąty tytuł mistrza świata Bartosza Zmarzlika. Polak może tego dokonać jeszcze przed ostatnią rundą w Toruniu. Musi jednak zdobyć co najmniej trzy punkty więcej od najgroźniejszego rywala, Fredrika Lindgrena. Ten wydaje się, że stracił już nadzieję. Żużel. Fredrik Lindgren wywiesił białą flagę, "nie wierzę" Jeśli ktoś spodziewał się, że Szwed ma zamiar stawać na rzęsach, by dokonać cudu i dogonić 29-latka w klasyfikacji, jest w błędzie. Lindgren już po turnieju we Wrocławiu wywiesił białą flagę. Wówczas miał nieco mniejszą stratę do naszego mistrza, która wynosiła 15 punktów. Teraz urosła ona do 17 "oczek". - Nie wierzę w zdobycie złotego medalu, złapanie Bartka Zmarzlika jest już na tym etapie praktycznie niemożliwe. Gra rozegra się o srebrny medal. On jest jak najbardziej w zasięgu i zrobię wszystko, by go zdobyć - powiedział 38-latek w rozmowie z Mateuszem Wróblewskim. To mogła być sprytna zagrywka, tak chce uśpić czujność Zmarzlika Z drugiej strony zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin mógł mieć w tym swój cel. Taka wypowiedź brzmi jak strategia, żeby uśpić czujność swojego rywala. Tym manewrem zrzucił z siebie presję medialną, choć prawie pewne jest, że tylko wydarzenie losowe (takie jak ubiegłoroczna dyskwalifikacja) może pozbawić Polaka złota. Ostatnie tygodnie są dla Lindgrena bardzo udane. Z zawodów na zawody wydaje się być coraz szybszym i bardziej bezwzględnym dla rywali. Zmarzlik natomiast wpadł w mały dołek i choć zmazał plamę zwycięstwem w Rydze, to dokonał tego w niesamowitych męczarniach.