Orzeł Łódź naprawdę nieźle spisywał się na finiszu eWinner 1. Ligi w sezonie 2020. Wielu ekspertów mówiło, że gdyby sezon potrwał miesiąc dłużej, to eWinner Apator Toruń mógłby mieć duże problemy z wywalczeniem awansu do PGE Ekstraligi. Po ostatnim oknie transferowym sytuacja kadrowa Orła nie wygląda najlepiej (na tle Wybrzeża, ROW-u, Startu czy Ostrovii zespół wypada blado), ale właściciel klubu Witold Skrzydlewski uważa, że zwyczajnie wypadało zaoferować dużą kasę za osiągnięcie konkretnego celu. 400 tysięcy złotych premii do podziału na zespół oznacza, że najlepsi dostaną dodatkowo po 50 tysięcy. W warunkach pierwszoligowych to są naprawdę niezłe pieniądze. Pytanie, jak to podnieść z toru, kiedy w kadrze nie ma już lidera Rohana Tungate’a, a najlepszy junior Aleksander Grygolec chce zamienić Łódź na Krosno i zasilić Cellfast Wilki? W Orle muszą liczyć na to, że ten rok będzie należał do Brady’ego Kurtza, a trener Adam Skórnicki wyciągnie z juniorów maksa. Jeśli liderzy (Norbert Kościuch, Aleksander Łoktajew) utrzymają formę z poprzedniego sezonu, to wtedy łodzianie mogą namieszać. Czy jednak na tyle, by zgarnąć dodatkową kasę? Raczej trudno w to uwierzyć. Z drugiej strony, w sporcie wszystko jest możliwe. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź