29 czerwca Tai Woffinden doznał złamania lewego łokcia w czterech miejscach. Od tamtej pory trwa jego rekonwalescencja, a najnowsze wieści nie są wcale optymistyczne. - To skomplikowana kontuzja i forsowanie czegoś na siłę, mogłoby sprawić, że skończyłbym z protezą łokcia. 2 września będę miał wykonane kolejne zdjęcie rentgenowskie i wtedy będzie wiadomo coś więcej - mówi dla brytyjskiego Eurosportu. Gwiazda walczy z czasem, skreśliłby go bez wyrzutów sumienia - Jestem gotowy na 50 procent i mam nadzieję, że jakiś cud się wydarzy. Mój prawy biceps jest mocny i twardy, ale lewy jest jak galaretka - opisuje swoją kontuzję. To wszystko oznacza, że Woffindena zabraknie podczas dwumeczu ćwierćfinałowego przeciwko ZOOleszcz GKM-owi Grudziądz. Brytyjczyk najwcześniej będzie w stanie wrócić na półfinał, choć i to budzi spore wątpliwości. - Jego dyspozycja budziła w tym roku bardzo dużo zastrzeżeń. W dodatku po tak długiej rekonwalescencji nie ryzykowałbym wstawianiem go z powrotem do składu - tłumaczy Leszek Tillinger. W ubiegłym roku miała miejsce podobna sytuacja. Wówczas kontuzji uległy kości śródręcza lewej dłoni. 3-krotny mistrz świata wrócił na tor przedwcześnie i w finale PGE Ekstraligi zanotował bardzo groźny upadek, dosłownie wjeżdżając w tylne koło Bartosza Bańbora. Zrobił wielki szum, zamieszanie wokół mistrza świata Jedno jest natomiast pewne. Woffindena w przyszłym roku w Betard Sparcie nie zobaczymy. Klub z Wrocławia porozumiał się już z Brady Kurtzem, a sam Tai miał trafić do NovyHotel Falubazu. Miał, bo zielonogórzanie chcą się wycofać z podpisanej umowy sponsorskiej, jeśli przekonają do startów Leona Madsena. 34-latek rozpalił media społecznościowe, wrzucając zdjęcie z prezesem Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Obaj panowie spotkali się w trakcie sobotniej rundy cyklu Grand Prix w Cardiff. - On już jest w niebiosach innego klubu. Widziałem go na zdjęciu z Jerzym Kanclerzem. Coś musi być na rzeczy. Gdybym był prezesem, to nie kontraktowałbym go. Tai jest wypalony, buja w obłokach - kończy.