Przeszło dziesięć lat temu zastanawialiśmy się, co się stanie z polskimi skokami po tym, jak na sportową emeryturę uda się Adam Małysz. Okazało się, że wcale tak źle nie było, a wręcz przeciwnie. Doczekaliśmy się złotego pokolenia. Kamil Stoch szybko przejął pałeczkę po Orle z Wisły, zaczął wygrywać w Pucharze Świata, zdobywał liczne medale, a pozostali z Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą na czele szybko zaczęli Stochowi deptać po piętach. I tak było przed długie ostatnie lata. Każdej zimy mogliśmy zachwycać się formą podopiecznych najpierw Stefana Horngachera, a później Michala Dolezala. Obecny sezon rozczarowuje jednak wszystkich. Szybko pojawiły się wyliczenia, że przecież nasi liderzy to tak naprawdę weterani skoków. Stoch i Żyła mają 35 lat, a Kubacki 32. Następców za bardzo nie widać, bo przecież Jakub Wolny, Andrzej Stękała, czy Paweł Wąsek ciągle nie potrafią wskoczyć na najwyższy poziom i potem go utrzymać. Jakub Kot, który pełni dziś rolę telewizyjnego eksperta alarmuje, że nad polskie skoki nadciągają ciemne chmury. Mówi, że źle jest nie tylko w Pucharze Świata, ale także w Pucharze Kontynentalnym i FIS Cup. Jeśli czarny scenariusz przedstawiony przez byłego skoczka ziści się, to okaże się, że polskie skoki nie wykorzystały należycie złotego okresu pełnego sukcesów, pieniędzy i zainteresowania. Zastanawiam się, jak jest w przypadku żużla, bo przecież też mieliśmy swojego Małysza, a teraz mamy swojego Stocha. Chodzi o porównania do Tomasza Golloba i Bartosza Zmarzlika. Myślę jednak sobie, że żużel jest w dużo lepszej sytuacji niż skoki, a o przyszłość bać się nie musimy. Nie mówię, że cyklicznie będą pojawiać się nowe twarze pokroju Zmarzlika, Janowskiego, czy Pawlickiego, jednak dopływ świeżej krwi, która daje nadzieje na skuteczną walkę na arenie międzynarodowej w przyszłości, jest stosunkowo duży. W przyszłym roku rusza PGE Ekstraliga do lat 24, która wygląda mi na próbę szkolenia bardziej zawodników z zagranicy niż z Polski. Taki wyciągam wniosek patrząc na kadry drużyn, gdzie aż roi się od zdolnych Brytyjczyków, Australijczyków, czy Skandynawów. Nie mam z tym jednak problemu, bo żużel w naszym kraju ma mocne fundamenty i dzisiaj to my musimy pomagać innym, aby za chwilę nie ścigać się samemu. Na koniec dodam, że wcale nie uważam, że z polskim szkoleniem wszystko jest idealnie, bo jednak produkcja juniorów na sztukę razi w oczy i to bardzo. Ktoś mógłby powiedzieć, że tych perełek w ostatnich latach było nieco mniej i ja się z tym zgadzam. Jednak ten dopływ - raz mniejszy, raz większy, cały czas jest. I tego też życzę skokom narciarskim w ten Nowy Rok, aby po Stochu, Kubackim i Żyle za niedługo nie pozostała wielka dziura.