Już od kilku lat skarbówka ściga Karola Barana. Kiedy zawodnik cztery lata temu podpisał kontrakt we Włókniarzu Częstochowa, to urzędnicy zapukali do klubu i zażądali, by ten pomógł im ściągnąć należności. Wtedy chodziło o 26 milionów. Skarbówka chce, by kasa dla Barana szła na jej konto Jednak lata lecą, więc odsetki rosną. A skarbówka nie zapomina. Gdy tylko pojawi się informacja, że Baran znalazł klub, to zaraz pojawiają się tam urzędnicy. Powód? Chcą, by należności wobec zawodnika trafiały od razu na konto urzędu a konto ogromnych zaległości. Żużlowiec od lat utrzymuje, że padł ofiarą przestępstwa. Długi, za które ma odpowiadać, w istocie należą do spółki, w której pełnił kierownicze funkcje. Baran wydał nawet swego czasu oświadczenie, w którym wyjaśnił, że wszedł do tejże spółki, bo zapewniano go, że podmiot, którego udziały wykupił w 2014 roku, nie posiada żadnych zobowiązań. Potem okazało się, że jest inaczej. Wyborcza.pl informowała swego czasu, że Baran wykupił udziały w dwóch spółkach zajmujących się handlem paliwem. W sumie zainwestował w to ponad 350 tysięcy złotych. W obu firmach został prezesem zarządu. Gdy wszystko wyszło na jaw, przyznał, że czuje się oszukany. Przyznał, że wynajął prawnika i podjął stosowne działania. Jak widać, sprawa nadal jest w toku. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji