Płać i płacz Sparto Wrocław zdemolował na "Olimpijskim" Krosno przewagą przeszło trzydziestu punktów. Oglądał to kolejny komplet widzów, bo na każdym meczu Betard Sparty nie można wbić nawet szpilki. Trzynaście tysięcy jest co mecz. Kibice cieszą się z tego "+ 34" ale klubowy skarbnik łapie się za głowę. 62 punkty wywalczone w meczu w "Wilkami" plus bonusy kosztowały klub, który swoją siedzibę miał kiedyś na ulicy Mickiewicza, a teraz na "Olimpijskim", ni mniej ni więcej tylko dobrze, oj dobrze, ponad pół miliona złotych. Tak, nawet nie ma w tej liczbie "5" z przodu. To kosmiczne pieniądze, ale Betard Sparta prowadzi wzorcową politykę finansową. Na dłuższą metę płacenie aż takich kwot (jak je nazwać? Astronomiczne? Bajońskie?) w PGE Ekstralidze jest nie do utrzymania, ale póki co chętnych do płacenia i zwiększenia szans na: 1. Tytuł mistrza kraju; 2. Medal PGE Ekstraligi; 3. Ratowanie się przed spadkiem - jest wielu. Kiepska passa sędziego Słupskiego Wszystko w tygodniu kręci się wokół Krosna. Wiemy, jakie kary dostały "Wilki" po ostatnim pseudo-meczu na pseudo-torze z Gorzowem. Przypomnę tylko, z wrodzoną mi nieśmiałością, że już w zeszłym roku, gdy Krosno jechało w 1. Lidze, dostało walkower w jednym przypadku, bo tor nadawał się do wyścigów konnych, ale nie do wyścigów koni mechanicznych. Wysokości kar komentować nie będę, choć zdania są podzielone (oczywiście w obie strony). Zwracam tylko uwagę, że ostatnie tygodnie są feralne dla arbitra Pawła Słupskiego. Najpierw w meczu Betardu Sparty Wrocław z Częstochową na "Olimpijskim" wykluczył zawodnika gospodarzy, a nie szarżującego zawodnika gości, czym uczynił owe spotkanie meczem "na styku", a teraz z kolei dopuścił do meczu w Krośnie. Pech Słupskiego? Brak szczęścia? Spadek sędziowskiej formy? Nagła utrata umiejętności arbitra? A mówimy o arbitrze dotychczas ocenianym bardzo dobrze i szanowanym. Tym razem sędzia Słupski, podobnie jak komisarz Wojaczek nie zostali ukarani. Nie oceniam, czy słusznie, czy niesłusznie. Stwierdzam tylko, że pan sędzia nie ma szczęścia w ostatnich parudziesięciu dniach. A jak mówił cesarz Napoleon: "Potrzebuję generałów, którzy mają szczęście". PS : Gratulacje dla Piotra Pawlickiego, który wygrał we włoskim Lonigo eliminacje do Grand Prix 2024. Uniósł ciężar bycia faworytem, zakwalifikował się do Challenge’u w Szwecji razem z Włochem Covattim (niespodzianka) i Czechem Kvechem (zgodnie z oczekiwaniami), a odpadli na przykład Berntzon, Iversen, czy Lidsey. Pawlicki ma szanse wrócić tam, gdzie już jeździł i gdzie jego miejsce, czyli do Grand Prix.