Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera będą naszymi przedstawicielami w cyklu Grand Prix 2025. Choć to Polacy najwięcej wydają na żużel i organizują najwięcej imprez, Australia będzie mieć aż czterech zawodników w stawce. - To jest dramatyczna decyzja i skandal. Decyzja jednej osoby, tej, który Polaków nie lubi. Za ten bałagan odpowiedzialny jest Armando Castagna i to fatalny błąd. Co najmniej jedna z kart powinna przypaść Polakowi. Teraz dojdzie do nieprzyjemnych sytuacji pomiędzy naszym związkiem, a FIM. Trzeba zrobić z tym porządek. Karty nie mogą być przyznawane na zasadach własnego widzimisię - komentuje Leszek Tillinger. Żużel. Polscy działacze muszą usiąść do stołu z FIM Rozwiązaniem tego sporu powinna być mediacja. Polscy działacze powinni usiąść do stołu z FIM i porozmawiać o przyszłości. Potencjalna rezygnacja z organizacji GP na Narodowym nie jest właściwą drogą. - Rezygnacja z GP na Narodowym to nie jest dobra ścieżka. Zaszkodzą sami sobie. Warszawa daje oglądalność, fanatyzm i największą imprezę w kalendarzu. Trzeba usiąść do stołu i rozmawiać, powiedzieć, że organizujemy najwięcej rund, mamy największą rundę. Nie można nas za to karać. My bujamy żużlem i łożymy na niego pieniądze. Powinniśmy mieć co najmniej trzech naszych zawodników. Tym bardziej, że zasługują na to sportowo - mówi Tillinger. Kiedy to Tillinger był prezesem Polonii Bydgoszcz i na bydgoskim stadionie organizowano cykl Grand Prix, uczestniczył w spotkaniach FIM. - Za moich czasów jak działałem i jeździłem na spotkania GP do Szwajcarii, to tam się zbierano i odbywało się głosowanie dot. przyznania dzikich kart. To nie była kompetencja jednej osoby. Jasne, że przedstawiciele różnych nacji dogadywali się między sobą, ale zawsze decydowało więcej osób, niż tylko jedna - skomentował Leszek Tillinger. Żużel. Dzikie karty są do likwidacji Dzikie karty według Leszka Tillingera są do likwidacji. O uczestnictwie w cyklu powinien decydować tylko aspekt sportowy. - Janowski pokazał już swoje w GP, a w tym roku dołączył do cyklu w połowie sezonu i zrobił więcej niż Kvech. To nieelegancka sytuacja. Trzeba te karty zlikwidować, a o starcie w GP powinien decydować tylko sport. Co najwyżej na poszczególne rundy może być jednorazowa dzika karta - zakończył Tillinger.