Partner merytoryczny: Eleven Sports

Skandaliczna decyzja, kara dla Polaków. Za wszystko odpowiada jeden człowiek

Żaden z Polaków nie otrzymał dzikiej karty na starty w cyklu Grand Prix 2025. Tym samym będziemy mieć tylko dwóch reprezentantów, przy choćby czterech z Australii. Za decyzję odpowiada Armando Castagna, działacz FIM. – Trzeba zrobić z tym porządek. To skandal – mówi nam Leszek Tillinger, były prezes Polonii Bydgoszcz, który przedstawił także gotowe rozwiązanie problemu.

Jorge Viegas i Armando Castagna.
Jorge Viegas i Armando Castagna./Jarosław Pabijan/Flipper Jarosław Pabijan

Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera będą naszymi przedstawicielami w cyklu Grand Prix 2025. Choć to Polacy najwięcej wydają na żużel i organizują najwięcej imprez, Australia będzie mieć aż czterech zawodników w stawce.

- To jest dramatyczna decyzja i skandal. Decyzja jednej osoby, tej, który Polaków nie lubi. Za ten bałagan odpowiedzialny jest Armando Castagna i to fatalny błąd. Co najmniej jedna z kart powinna przypaść Polakowi. Teraz dojdzie do nieprzyjemnych sytuacji pomiędzy naszym związkiem, a FIM. Trzeba zrobić z tym porządek. Karty nie mogą być przyznawane na zasadach własnego widzimisię - komentuje Leszek Tillinger.

Empoli FC - SSC Napoli. Skrót meczu. WIDEO (Eleven Sports)/Eleven Sports/Eleven Sports

Żużel. Polscy działacze muszą usiąść do stołu z FIM

Rozwiązaniem tego sporu powinna być mediacja. Polscy działacze powinni usiąść do stołu z FIM i porozmawiać o przyszłości. Potencjalna rezygnacja z organizacji GP na Narodowym nie jest właściwą drogą.

- Rezygnacja z GP na Narodowym to nie jest dobra ścieżka. Zaszkodzą sami sobie. Warszawa daje oglądalność, fanatyzm i największą imprezę w kalendarzu. Trzeba usiąść do stołu i rozmawiać, powiedzieć, że organizujemy najwięcej rund, mamy największą rundę. Nie można nas za to karać. My bujamy żużlem i łożymy na niego pieniądze. Powinniśmy mieć co najmniej trzech naszych  zawodników. Tym bardziej, że zasługują na to sportowo - mówi Tillinger.

Kiedy to Tillinger był prezesem Polonii Bydgoszcz i na bydgoskim stadionie organizowano cykl Grand Prix, uczestniczył w spotkaniach FIM.

- Za moich czasów jak działałem i jeździłem na spotkania GP do Szwajcarii, to tam się zbierano i odbywało się głosowanie dot. przyznania dzikich kart. To nie była kompetencja jednej osoby. Jasne, że przedstawiciele różnych nacji dogadywali się między sobą, ale zawsze decydowało więcej osób, niż tylko jedna - skomentował Leszek Tillinger.

Żużel. Dzikie karty są do likwidacji

Dzikie karty według Leszka Tillingera są do likwidacji. O uczestnictwie w cyklu powinien decydować tylko aspekt sportowy.

- Janowski pokazał już swoje w GP, a w tym roku dołączył do cyklu w połowie sezonu i zrobił więcej niż Kvech. To nieelegancka sytuacja. Trzeba te karty zlikwidować, a o starcie w GP powinien decydować tylko sport. Co najwyżej na poszczególne rundy może być jednorazowa dzika karta - zakończył Tillinger.

Martin Vaculik prosi Armando Castagnę o zmianę decyzji./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Phil Morris na torze. Z lewej Armando Castagna./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Michał Sikora i Armando Castagna na finale SGP2/Jarosław Pabijan/Flipper Jarosław Pabijan
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem