Bogusław Nowak to jedna z legend Stali Gorzów. Nazywany jest tak nie tylko z racji sukcesów odnoszonych na torze. Od wielu lat z powodzeniem trenuje najmłodszych gorzowskich żużlowców. Robi to mimo niepełnosprawności i konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim. Po wypadku na torze stracił władzę w nogach. Pokazał jednak, że da się z tym żyć i być fachowcem w dziedzinie, którą poznało się od podszewki. Nowak wychował wielu dobrych żużlowców. To on był pierwszym trenerem Bartosza Zmarzlika, najlepszego żużlowca ostatnich lat i jednego z najlepszych w historii, dwukrotnego indywidualnego mistrza świata. Właśnie przy Nowaku Zmarzlik stawiał pierwsze kroki na żużlowym torze. Teraz trener potrzebuje pomocy finansowej, bo sam nie jest w stanie kupić nowego wózka inwalidzkiego. Koszt takiego sprzętu to co najmniej 20 tysięcy złotych, ale co to jest dla żużlowca ze światowej czołówki lub klubu z PGE Ekstraligi. Stal Gorzów nie zamierza jednak kupować wózka dla Nowaka. Urządzi kwestę przed meczami sparingowymi, tak aby niezbędny byłemu zawodnikowi sprzęt ufundowali kibice. - Skandal. Wstyd dla klubu. Aż mi ciarki przechodzą, jak o tym myślę - ocenia taką postawę autentycznie wzburzony i poruszony Jan Krzystyniak, który Bogusława Nowaka zna osobiście. - Kwestę to można organizować, gdy potrzeba zebrać kilka milionów. Podobne sytuacje już mieliśmy. Wiadomo, że nikt takiej kwoty nie znajdzie od ręki. Ale o czym my mówimy? O 20 tysiącach! - grzmi. Wygrają jeden bieg i mogą kupić wózek Jan Krzystyniak nie może zrozumieć powodów, dla których wychowankowie Nowaka nie są w stanie złożyć się na nowy wózek. - Dla mnie to są duże pieniądze. Dla Bogusia również. Ale na miejscu klubu wstydziłbym się prosić ludzi o taką kwotę. Podobnie wstydziłbym się na miejscu zawodników, których Boguś wychował. Przecież to jest jeden wygrany bieg. Człowiek, który całe życie i zdrowie poświęcił temu klubowi, musi prosić się o pomoc. Kibice zapewne uzbierają bez problemu na wózek, nie mam wątpliwości. Może nie przy okazji jednego meczu, ale na pewno będą hojni - twierdzi. Były zawodnik wprost mówi, że gorzowskie środowisko powinno w tym momencie zapaść się pod ziemię. - Straszne. Co dla żużlowca z PGE Ekstraligi znaczy 20 tysięcy? Oni tyle w kieszeni noszą. To karygodne, jestem przerażony. Wstydzić się powinni wszyscy. Klub, zawodnicy i całe miejscowe środowisko. Ogromny, nieprawdopodobny skandal. To mi się w głowie nie mieści. Tracili zdrowie na torze, a teraz zostali z niczym Jan Krzystyniak zwrócił także uwagę na bardzo istotną i przykrą kwestię. Wielu jego kolegów z toru nie będzie mogło liczyć na odpowiednio wysoką emeryturę, ponieważ część ich karier nie wliczy się do składek emerytalnych. Chodzi np. o występy w reprezentacji Polski. - Ja za rok idę na emeryturę. Muszę teraz zbierać wszystkie potrzebne dokumenty. Rozmawiam z kolegami z toru. Byli zawodnicy, np. ci właśnie z lat 80-tych, w tym Boguś Nowak, mieli tzw. stypendia sportowe. Okazuje się, że nie wliczają się one w przepracowane lata. Ci zawodnicy nie dostaną za to emerytury. Ja nawet nie wiem, co mówić - kończy.