Vojens, wrzesień 2023. Tłumy kibiców w biało-czerwonych barwach meldują się na stadionie wybudowanym przez Ole Olsena i ze zniecierpliwieniem wyczekują na czwartą koronację Bartosza Zmarzlika. Polacy przyjeżdżają w ogromnej liczbie, ponieważ są pewni swego. Wychowanek Stali Gorzów nokautuje rywali w klasyfikacji generalnej, ponadto znajduje się w wyśmienitej dyspozycji. Na kilkanaście minut przed zawodami przychodzi jednak szokująca informacja. Organizatorzy oznajmiają, że nasz żużlowiec nie pojawi się na torze ze względu na nieregulaminowy kevlar używany w kwalifikacjach. Początkowo wszyscy byli w szoku. Czegoś takiego w żużlu jeszcze nigdy nie miało miejsca. Eksperci zastanawiali się co jest właściwie grane, ponieważ to nie skoki narciarskie, gdzie kombinezon potrafi zrobić różnicę. Błyskawicznie okazało się, iż chodzi o... brak odpowiednich logotypów. Team Bartosza Zmarzlika był załamany. Na nic zdały się wyjaśnienia czy interwencja najważniejszych polskich działaczy. Sytuację dodatkowo wykorzystał Fredrik Lindgren. Szwed pojechał kapitalne zawody i zbliżył się do naszego rodaka na niebezpieczną różnicę punktową w klasyfikacji generalnej przed ostatnią rundą w Toruniu. - Skandal jakich mało. Tak boli ich dominacja Polaków, że chcą rozdać złoto przy zielonym stoliku - słusznie wściekali się kibice. Niektórzy z nich zebrali się pod parkiem maszyn i wykrzykiwali "nikt nie jedzie". Bartosz Zmarzlik bardzo to przeżył. „Sprawdzałem 10 razy czy wszystko mam” 28-latek długo przeżywał całą sytuację. W PGE Ekstralidze wyraźnie nie był sobą i przygaszony wyjeżdżał do wyścigów. Na szczęście w Toruniu udowodnił, kto zasługuje na tytuł. Polak pojechał tak znakomicie, że nie tylko ograł Fredrika Lindgrena w klasyfikacji generalnej, ale i triumfował w imprezie kończącej indywidualny sezon. - Sprawdzałem 10 razy czy wszystko mam - mówił wyraźnie wzruszony w jednym z pierwszych wywiadów. 28-latek przeżył dużo stresu. Na szczęście podobne obrazki w najbliższych sezonach nikomu nie grożą. Organizatorzy cyklu poszli po rozum do głowy i zmienili kontrowersyjny zapis. Obecnie wygląda on tak, że za zły kevlar w kwalifikacjach lub w zawodach żużlowiec otrzyma "jedynie" grzywnę w wysokości 16 500 euro. Dopiero drugie wykroczenie skutkuje ewentualną dyskwalifikacją. Ucieszyło to kibiców, którzy wolą oglądać zmagania na torze, a nie przepychanki w parku maszyn. - Lepiej późno niż wcale - piszą w mediach społecznościowych. W Speedway Grand Prix dojdzie też do paru innych zmian. GP Challenge 2024 wyłoni nie trzech, a aż czterech przyszłorocznych stałych uczestników zmagań. Ponadto w Warszawie oraz Cardiff odbędą się wyścigi sprinterskie.