Już kilka tygodni temu alarmowaliśmy, że część klubów robi sobie kpinę z projektu Ekstraliga U-24. Pomysł, który miał pomóc w wyszkoleniu wielu nowych zawodników i dać dopływ świeżej krwi najsilniejszej lidze świata przerodził się w farsę. Motor i Sparta kupowały zawodników skompromitowanego drugoligowca Zwracaliśmy uwagę, że Betard Sparta Wrocław i Motor Lublin pozyskały zawodników znikąd. Kluby brały nawet żużlowców niemieckiego Wolfe Wittstock, który rok temu kompromitował się na każdym kroku w drugiej lidze. Efekt jest taki, że Sparta na inaugurację przegrała 26:60 z KS Toruń, a Motor dostał baty 21:60 w Gorzowie. Ten sam kibic, który odsyła krytyków pomysłu ligi U-24 do prezesów Sparty (Andrzej Rusko) i Motoru Lublin (Jakub Kępa) zwraca uwagę, że Karol Żupiński robił wiatrak z Baumanna i Wassermana, liderów wrocławskiej drużyny, którzy mają za sobą jazdę w Wolfe. - Chwała Bogu, że ich nie ma w lidze - kwituje. Niektóre kluby ewidentnie chcą na Ekstralidze U-24 zaoszczędzić kierując większy strumień pieniędzy z telewizyjnej umowy na wydatki na drużynę seniorską. To jednak rujnuje innych. I kto teraz za to zapłaci? Niedawno prezes Rusko rzucił pomysł, by drużyny przeciwne dokładały się do wypłat dla jego zawodników jeśli ci przekroczą pewną barierę punktów. Teraz Piotr Rusiecki, prezes Unii Leszno, pyta: kto zapłaci za 54:36 jego zespołu U-24 w Częstochowie. To pokazuje, że ten kij ma dwa końce. Oczywiście prezes Rusko odnosił swoje słowa do Ekstraligi, gdzie stawki za punkt są wyższe, co nie zmienia faktu, że jak się coś takiego mówi, to warto samemu zbudować taki skład, żeby nie dostarczać innym powodów do rwania włosów z głowy. KS Toruń musi teraz zapłacić za 60 punktów. A wracają do pytania prezesa Rusieckiego. Akurat on miał pecha, bo Włókniarz chciał wystawić mocniejszy skład. Przeszkodziły w tym względy regulaminowe. Zarówno Jakub Miśkowiak, jak i Mateusz Świdnicki nie mogli wystąpić ze względu na wysoką średnią. Gdyby jechali, to znacznie zwiększyłoby to siłę rażenia zespołu.