Finał Mistrzostw Polski Par Klubowych nie dostarczył nam zbyt wielu emocji sportowych, jako iż na poznańskim torze nie oglądaliśmy zbyt wielu mijanek. Po zakończeniu zawodów kibice dyskutowali głównie o spięciach między zawodnikami ZOOLeszcz GKM-u. Para Nicki Pedersen - Przemysław Pawlicki co prawda wygrała swój inauguracyjny wyścig, ale Duńczyk jeszcze na torze miał sporo pretensji do swojego doparowego. Uważał, że ten celowo przeszkadzał mu w jeździe. GKM Grudziądz miał problem przed pierwszym meczem Trzykrotny mistrz świata nie pojawił się już tego dnia na torze. Przez pozostałą część turnieju był zastępowany przez Krzysztofa Kasprzaka. Szybko opuścił swój boks w parku maszyn, nie pokwapił się także na podium zawodów, by odebrać zdobyty przez grudziądzan brązowy medal. Atmosfera wokół Grudziądza była tak gęsta, że w powietrzu można by zawiesić siekierę. Dla zespołu Janusza Ślączki konflikt dwóch liderów był tym bardziej niefortunny, że już tydzień później ZOOLeszcz GKM wybierał się do Ostrowa Wielkopolskiego na mecz z beniaminkiem PGE Ekstraligi. Choć był to ich pierwszy ligowy mecz w sezonie 2022, to eksperci byli zgodni, iż stawką ostrowskiej inauguracji może być utrzymanie w najlepszej lidze świata. Nicki Pedersen i Przemysław Pawlicki są już przyjaciółmi Na szczęście dla grudziądzan, tydzień przerwy wystarczył im do naprawienia relacji wewnątrz drużyny. GKM odniósł w Ostrowie wysokie zwycięstwo 55:35. Do triumfu poprowadzili ich właśnie Pedersen i Pawlicki. Obaj zainkasowali tego dnia po 15 punktów. Dla kibiców ważniejszy od suchych statystyk był jednak gest dokonany przez nich tuż po ostatnim wyścigu dnia. Kujawsko-pomorscy liderzy podjechali pod sektor zajmowany przez swoich rozradowanych fanów. Pedersen szybko wskoczył na maszynę kolegi i utonął w jego objęciach. Wyglądali jak najlepsi przyjaciele. Tak radykalnej zmiany ich relacji nie spodziewał się chyba nikt. Po meczu pytaliśmy o to trenera Janusza Ślączkę. - Czy po MPPK było gorąco? Być może to media bardziej nakręciły tę sprawę - próbował z początku deprecjonować ostatni kryzys. - Oczywiście, że w tym tygodniu wewnątrz drużyny były prowadzone jakieś rozmowy, nawet bardzo długie. To są jednak doświadczeni zawodnicy, którzy wiedzą, że to ich praca. Nikt się nie obraża, nikt nie robi koledze na złość. Pojawiły się lekkie nieścisłości, ale cieszę się, że teraz wszystko jest już w porządku - dodał jednak od razu.