Bajerski był nadzieją polskiego żużla Obecny już menedżer SpecHouse PSŻ-u Poznań jest wychowankiem Apatora Toruń. W swojej drużynie zadebiutował jako 16-latek. Od razu zrobił wielką furorę, więc nie ma się co dziwić, że przypięto mu łatkę wielkiego talentu. I choć zadebiutował nawet w cyklu Grand Prix w 2003 roku, to z czasem jego kariera z różnych względów zaczęła gasnąć. Jego ostatnim oficjalnym klubem była w 2010 roku Polonia Piła, jednak już kilka lat wcześniej mogliśmy oglądać powolny zmierzch kariery Tomasza Bajerskiego. Zanim jednak do tego doszło, Bajerski w latach 90-tych miał naprawdę silną pozycję w polskim żużlu. Po sezonie 1996 stał się bohaterem najdroższego w historii transferu. Stal Gorzów wykupiła go z Apatora Toruń za rekordowe 600 tysięcy złotych. W tamtych czasach była to suma wręcz niebotyczna i do dziś nie została przez nikogo przebita. Inna sprawa, że gorzowianie kupowali wtedy jeszcze jednego z najzdolniejszych zawodników młodego pokolenia. Nikt nie mógł przewidzieć, że niewiele później rozwój jego kariery zacznie zwalniać. Gollob przywalił mu w twarz Jest rok 2004, Tarnów. Miejscowa Unia podejmuje zespół Apatora Toruń. W czasie jednego z biegów Tomasz Bajerski śmiałym atakiem mija prowadzącą parę gospodarzy, aby finalnie wręcz staranować prowadzącego Jacka Golloba. Choć wszyscy wyszli z tego zdarzenia bez szwanku, to całość mogła wyglądać naprawdę groźnie. Szczególnie z perspektywy parku maszyn, gdzie wszystkiemu przyglądał się młodszy brat Jacka - Tomasz. Przyszły mistrz świata nie czekał ani chwili. Wybiegł na tor i sunął w kierunku Bajerskiego. W przypływie emocji sam postanowił wymierzyć mu sprawiedliwość uderzając go w kask. Żużlowiec Unii Tarnów był bardzo rozemocjonowany. Został wykluczony do końca zawodów, a potem obaj panowie spotkali się w sądzie. Ten incydent na długo zresztą rozgrzewał żużlową Polskę. Zainteresowały się tym media, a kibice obu stron bluzgali na swoich "rywali" używając sformułowań nienadających się do cytowania. Po mimo tego, że Bajerski z Gollobem początkowo nie szczędzili sobie uszczypliwości i wyraźnie pałali do siebie niechęcią, to ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach, a po latach na tyle dojrzeli, że dziś żyją w normalnych relacjach i potrafią ze sobą po ludzku porozmawiać. Bajerski miał problemy z prawem W 2010 roku były żużlowiec usłyszał dwuletni wyrok skazujący za próbę wyłudzenia kredytu bankowego na podstawie fałszywych dokumentów. Bajerski zniknął, a wysłany został za nim nawet list gończy. Ostatecznie do więzienia o charakterze pół otwartym trafił dwa lata później, gdzie swój wyrok odsiedział. Na warunki nie narzekał, a w międzyczasie mógł przemyśleć swoje dalsze życie. Po wyjściu zza krat wrócił do żużla w nowej roli. Najpierw pojawił się w telewizji jako ekspert, a chwilę później spróbował swoich sił w roli trenera. Z powodzeniem, bo jego praca w PSŻ-cie Poznań została na tyle doceniona, że działacze eWinner Apatora Toruń zaproponowali mu współpracę. Ten powrót po latach został odebrany w Toruniu z dużym zadowoleniem. Los jednak chciał, że słynna już sprawa rzekomych zaległości finansowych Bajerskiego względem swojej byłej partnerki ujrzały światło dzienne tuż po zakończeniu sezonu 2021, co nie spodobało się władzom klubu. Po kilkumiesięcznej telenoweli strony zdecydowały się rozstać. W ten oto sposób historia zatoczyła koło, a Bajerski znów trafił do Poznania.