Już w niedzielę wielki hit PGE Ekstraligi. Wszystko za sprawą rangi meczu, bo spotkanie Unii z GKM-em nazwano starciem "o utrzymanie". To kluczowy dzień szczególnie dla gospodarzy. Jeśli przegrają, to kwestia spadku będzie już wyjaśniona. Jeśli wygrają za dwa punkty, to podtrzymają nadzieję. W przypadku zwycięstwa z bonusem bardzo mocno poprawią swoją sytuację w tabeli. Rzucili ich na gorące krzesła. Co dalej? To będzie niezwykle istotny mecz również dla dwójki trenerów - Rafała Okoniewskiego i Roberta Kościechy. Obaj zadebiutowali w tym roku w roli szkoleniowca pierwszej drużyny. I trzeba przyznać, że łatwego zadania nie mają. Okoniewski zalicza prawdziwy chrzest bojowy, bo w zasadzie od początku rozgrywek musi mierzyć się z brakami kadrowymi spowodowanym kontuzjami. Kościecha aż takiej fali urazów nie miał, ale wypadnięcie do końca sezonu Jasona Doyle'a sprawiło, że za nim kilka nocy nieprzespanych. W niedzielę jeden z nich będzie w minorowym nastroju. Wynik tego spotkania może rzutować na przyszłość obu trenerów, ale... nie musi. Zacznijmy od Kościechy. Ten zbiera bardzo dobre recenzje za pracę w GKM-ie. Na rolę pierwszego trenera zapracował sobie świetną pracą z młodzieżą. W tym roku w nowej roli zastąpił Janusza Ślączkę i trzeba przyznać, że po mimo drobnych problemów daje radę. Trudno czepiać się do taktyki prowadzenia meczów. Ma dobrą relację z zawodnikami w drużynie. Może nie włada biegle po angielsku, ale potrafi się dogadać z zawodnikami anglojęzycznymi, co wcale nie było oczywiste w przypadku Ślączki. Kościecha poradził sobie także z domowym torem. Jakkolwiek ten sezon się nie skończy dla GKM-u, to nie będzie można o nim powiedzieć, że jest przegrany. Ma też wysokie notowania w klubie, więc wszystko wskazuje na to, że zachowa swoją pracę w GKM-ie. Okoniewski dostał do pomocy Kryjoma Mniej więcej od połowy sezonu odpowiedzialność w parku maszyn Unii Leszno rozkłada się na Rafała Okoniewskiego i Sławomira Kryjoma. Wszystko przez to, że działacze doszli do wniosku, że trener potrzebuje wsparcia taktycznego. Za eksperta od tej dziedziny uchodzi dyrektor sportowy Unii. I trzeba przyznać, że jest w tym naprawdę świetny. To wcale nie oznacza, że Okoniewski zbierał złe recenzje swojej pracy. Chwalony był przede wszystkim przez zawodników. W tym roku nie było też publicznej dyskusji o przygotowaniu toru w Lesznie, co miało miejsce przed rokiem za rządów Piotra Barona. Wydaje się, że w przypadku utrzymania Okoniewski ma spore szanse na utrzymanie posady. Trudno powiedzieć, co wydarzy się po spadku. Wiadomo, w jakiej sytuacji znalazła się w tym roku Unia, ale z drugiej strony ktoś musi wziąć odpowiedzialność za ewentualny spadek. Tutaj ostatnie zdanie należeć będzie do działaczy. Na razie takich dyskusji nie ma, a w Lesznie słyszy się tylko o wielkiej mobilizacji i ciągłych nadziejach na utrzymanie.