To był mecz, na który długo czekał Maksym Drabik. Kapitan ROW-u Rybnik w konfrontacji z naszpikowaną gwiazdami Spartą Wrocław zdobył "dwucyfrówkę". Od ilości punktów ważniejsze są jednak wrażenia artystyczne, które dostarczył zawodnik. Ci, którzy widzieli szarże Drabika mówili, że wrócił starty, dobry Maksym. Przemiana Maksyma Drabika. ROW będzie miał z niego dużą pociechę 6+2 na inaugurację na własnym torze ze Stalą Gorzów, 5+1 na wyjeździe w Grudziądzu i 10 punktów na wyjeździe w Częstochowie - tak wyglądały dotychczasowe zdobycze punktowe Maksyma Drabika w tym sezonie. Punktowo może źle nie było, ale były mistrz świata juniorów ewidentnie męczył się. Trener Piotr Żyto mówił o problemach sprzętowych. Silniki trafiły do serwisu, a Drabik po tym, jak odpoczął przez dwie kolejki (został odstawiony od składu), wrócił nie do poznania. Maksym jest na krzywej wznoszącej W tygodniu świetnie pojechał w lidze szwedzkiej i najwyraźniej nie było to dzieło przypadku. W piątek w meczu przeciwko Sparcie Wrocław szalał w najlepsze. Tor był trudny do wyprzedzania i mocno liczył się start, ale Drabika wszędzie było pełno. Miał problemy z szybkim wyjściem spod taśmy, ale to akurat wcale nie przekreślało jego szans na zdobycze punktowe. Drabik znów był szybki, zadziorny i co ważne skuteczny. Praca nad sprzętem nie poszła na marne, a już teraz widać, że decyzja o tym, aby wrócić do stajni tunera Ryszarda Kowalskiego była strzałem w dziesiątkę. Zresztą w tym roku większość jego klientów radzi sobie bardzo dobrze, a Maksym jest tego najlepszym przykładem. Szalejącego Drabika w parku maszyn już dawno nie było Swoją drogą żużlowiec szalał nie tylko na torze, ale także w parku maszyn. To już nie ten sam Maksym znany ze startów we Włókniarzu Częstochowa, kiedy był schowany w swoim boksie i wycofany od reszty drużyny. W piątek nie stronił od rozmów z innymi zawodnikami, a jak trzeba było sprawdzić stan zdrowia kolegi z drużyny po upadku, to był jednym z pierwszych na torze. Wszystko to działo się na oczach jego ojca Sławomira, który w parku maszyn był obecny - tyle że po przeciwnej stronie jako członek teamu Sparty Wrocław. Obaj panowie dalej mają konflikt, a w ich relacjach nie doszło do przełomu. Syn legendy dalej pozostaje wyklęty, a nic nie wskazuje, by ich relacje naprawiły się w najbliższym czasie. Maksym nadal jest uprzedzony w stosunku do ojca, choć dostawał rady, by się z nim pogodził dla dobra kariery. Ojciec żużlowca mógł mieć przynajmniej satysfakcję, że jego syn powoli wychodzi ze sportowego zakrętu. Na to się przynajmniej zanosi.