Mateusz Wróblewski, INTERIA: - Jak podsumowałby pan spotkanie z Betard Spartą Wrocław? Trener chyba nieco panu pomógł numerem startowym. Bartosz Smektała, Fogo Unia Leszno: - Wiedzieliśmy jak ten mecz będzie wyglądał i się nie pomyliliśmy. Kolejny raz miałem numer, mający większość biegów po równaniu i dobrze mi z niego idzie. Miałem okazję pojechać z rezerwy taktycznej, a temperatura nie sprzyjała jeździe wyścig po wyścigu. Ponadto w jednym biegu urwało mi się siedzenie i cztery okrążenia musiałem sztywno jechać. Nie miałem jak dać motocyklowi się rozpędzić. W żaden sposób się nie tłumaczę tylko informuję, że taka sytuacja miała miejsce. Jazda w tak wysokiej temperaturze to męczarnia? Czy na motocyklu aż tak bardzo pogoda nie daje się we znaki? - Temperatura była mało sprzyjająco, ale ja nie miałem z tym większego problemu. Trochę już tych lat na żużlu przejeździłem, więc to dla mnie nie jest problem. Sprawdzał pan wyniki spotkań w Lublinie oraz Częstochowie? Teoretycznie mieliście szansę na awans do półfinału jako szczęśliwy przegrany. - Teoretycznie się nie skupiałem na wieściach z innych stadionów. Bez względu na wynik tamtych meczów chciałem dać z siebie wszystko. Fajnie się ogląda, gdy nasi kibice wypełniają sektor po brzegi. Dziękujemy im za doping, bo wszędzie za nami jeździli. Dziękujemy im bardzo za cały sezon i fajnie, że możemy na nich liczyć. Szóste miejsce jest sukcesem Czy zważając na cały sezon i plagę kontuzji, szóste miejsce można uznać za sukces zespołu? - Z jednej strony dziś na chłodno powinniśmy się cieszyć, że do tych play-offów udało się nam dostać. Jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy się bali, czy nie spadniemy, bo nie mieliśmy zawodników. Mieliśmy wiele kontuzji, więc ja jestem dumny ze swojej drużyna. Atmosfera w zespole była bardzo dobra. Są rzeczy, nad którymi muszę popracować. Cieszę się, że zostaję w Lesznie, ale szkoda, że ten sezon się już kończy. Niemniej jeszcze niedawno martwiliśmy się, co to będzie z tą leszczyńską Unią. W trakcie sezonu wdarł się moment zwątpienia? Dodatkowy stres spowodowany zdziesiątkowaną kadrą? - Z perspektywy czasu można tak powiedzieć, że powinniśmy się cieszyć z naszego udziału w play-off. Ja jednak przygotowując się do sezonu wierzyłem w swoją drużynę. Nie byłem pewien, bo wiadomo, że to jest sport. Wierzyłem po prostu, że będziemy w tej fazie, bo znam możliwości chłopaków i wiem na co nas stać. Faktycznie, gdy były te kontuzje i mecz za meczem chłopacy nie wracali, to sam się trochę denerwowałem, co to będzie. Ale myślę, że nie tylko ja miałem takie obawy, więc patrząc wstecz, to na pewno nasz udział w fazie play-off jest pozytywny. Co z pana planami na końcową fazę sezonu? Będzie pan jeszcze szukał jazdy, czy to już czas na zwolnienie i odpoczynek? - Z pewnością kalendarz startów będzie trzeba jakoś uzupełnić. Mamy trzy mecze w Szwecji, więc chciałbym być w rytmie startowym. Czasami fajnie trochę odpocząć, ale jak człowiek pomyśli sobie, że zaraz znów zima i przygotowania na sali treningowej, to jednak lepiej jeździć na żużlu. Do Leszna wrócił głód żużla Można powiedzieć, że głód żużla wrócił do Leszna? W ostatnich meczach stadion Smoczyka wypełniał się po brzegi. - Powrót kibiców na Smoka na pewno bardzo cieszy, bo fajnie się jeździ przy pełnych trybunach. Liczymy również w przyszłym sezonie na taki doping w każdym meczu. Fajne jest jednak to, że w tych ciężkich dla Unii czasach, bo trzeba to sobie wprost powiedzieć, że to były ciężkie czasy - kibice potrafili się zmobilizować i dać nam dodatkowego kopa motywacyjnego. Kończy pan sezon ze średnią biegową na poziomie 1,667. To dobry wynik, czy czuje pan niedosyt? - Zawsze chciałoby się lepiej. Fajnie byłoby teraz rozmawiać, gdy przed drużyną byłyby jeszcze cztery spotkania, a moja średnia biegowa wynosiłaby dwa punkty na wyścig. Takie zakończenie sezonu jest właściwie moim marzeniem. Na ten moment nie jest mi to jeszcze dane i przede mną dużo pracy. Na pewno druga część sezonu była dla mnie zdecydowanie lepsza. Dodatkowe starty za kontuzjowanych kolegów wprowadzały we mnie większy luz i pozwoliły złapać większą pewność siebie. Natomiast na dziś dzień trzeba wyciągać jakieś pozytywy. Problemy u progu sezonu, to problemy sprzętowe, czy pana błędy? - Wydaje mi się, że mój sprzęt gra odpowiednio i nie ma co tutaj zmieniać. Więcej pracy muszę włożyć nad sobą. Po meczu w rundzie zasadniczej wyciągnąłem jakieś wnioski i potrafiłem to przenieść na tor. Bardzo się z tego cieszę, bo wtedy zrobiłem tylko jeden punkt, a w play-off dziewięć. Co prawda w sześciu startach, ale spoglądając na moje wyniki we Wrocławiu, to brałbym taki mój dorobek w ciemno.