Trzech zawodników, którzy stanęli dziś na podium to pierwsi uczestnicy przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Szokiem dla całego świata żużla jest postawa Kima Nilssona. Choć występuje pewna prawidłowość, że do cyklu Grand Prix z finału kwalifikacji zazwyczaj awansuje jakiś "underdog", to w tej roli zdecydowana większość widziała Rasmusa Jensena, który zajął szóste miejsce. Awans Nilssona, i to z pierwszego miejsca, jest nie tyle zaskoczeniem, co szokiem. Dużo mniejszą niespodzianką jest awans dwóch pozostałych zawodników. Zarówno Dan Bewley, jak i Jack Holder byli wymieniani w gronie faworytów do pierwszej trójki, choćby z tego powodu, że już teraz rywalizują w cyklu Grand Prix i to z powodzeniem. Podczas ostatniej rundy w Cardiff Bewley wygrał, a Holder zajął wysokie piąte miejsce. W tym roku ich jazda w IMŚ wynika z wykluczenia z rywalizacji Rosjan - teraz jazdę w gronie najlepszych żużlowców na świecie wywalczyli na torze. Czterech zawodników wylądowało w szpitalu Niestety w Glasgow oglądaliśmy nie tylko fantastyczne biegi, ale również groźne upadki. Zaczęło się bardzo wcześnie, bo już na treningu Oliver Berntzon zapoznał się z nawierzchnią szkockiego toru i uszkodził sobie bark. Efekt? Szwed nawet nie wystartował w najważniejszej indywidualnej imprezie tego roku. Sam turniej Grand Prix Challenge również rozpoczął się od upadku. W wyścigu pierwszym groźnie wyglądający upadek zaliczył Vaclav Milik. Choć zszedł z toru o własnych siłach, to później już nie wystartował i udał się do szpitala na badania kontrolne. Podobny los spotkał Chrisa Holdera, który w swoim trzecim starcie upadł i został jeszcze uderzony motocyklem Davida Bellego. Australijczyk udał się do szpitala na dodatkowe badania. Niestety nie były to wszystkie upadki, które obejrzeliśmy na Ashfield Stadium w Glasgow. W wyścigu czternastym na tor upadł z własnej winy Anders Thomsen. Duńczyk bardzo długo nie podnosił się z toru, a przy zawodniku znalazły się w pewnym momencie dwie karetki. Po kilkudziesięciu minutach żużlowiec trafił do karetki i pojechał do szpitala z podejrzeniem złamania nogi. Jeśli te informacje się potwierdzą, duży problem będzie miała gorzowska Moje Bermudy Stal, bo Thomsen byłby trzecim podstawowym zawodnikiem drużyny z kontuzją. Obecnie z urazami zmagają się Martin Vaculik i Oskar Paluch. Warto jednak zaznaczyć, że upadki na szkockim torze nie były spowodowane złym stanem toru, a problemami zawodników w opanowaniu szalonej geometrii i charakterystyki owalu w Szkocji. Polacy nie poradzili sobie z torem w Glasgow Na liście startowej zawodów w Glasgow znalazło się dwóch reprezentantów Polski - Dominik Kubera i Szymon Woźniak. Kibice swoje nadzieje pokładali głównie w pierwszym z nich, choćby dlatego, że w piątek zaliczył świetny mecz w Lesznie. Niestety napisać, że Polacy nie spisali się na miarę możliwości, to jak nic nie napisać. W pewnych momentach ich postawę można by nawet nazwać mianem kompromitacji. To ostre stwierdzenie, jednak jak inaczej nazwać sytuację, w której Dominik Kubera i Szymon Woźniak okazali się być najgorszymi zawodnikami, którzy wzięli udział w zawodach w Glasgow? Wyżej sklasyfikowano od nich choćby rezerwowego Connora Baileya, czy Drew Kempa, który uzupełnił obsadę po tym, jak Oliver Berntzon odniósł kontuzję barku. Polskim kibicom pozostaje teraz trzymać kciuki za Macieja Janowskiego i Janusza Kołodzieja. Pierwszy z nich walczy o miejsce w pierwszej szóstce tegorocznego cyklu, które zagwarantuje mu udział w przyszłorocznym Grand Prix. Drugi ma szansę dostać się do IMŚ dzięki zwycięstwu w Indywidualnych Mistrzostwach Europy. Zobacz także: Mistrz świata bezradnie rozkłada ręce. Co jest grane? Zawodnik zabrał głos po skandalu w mistrzostwach Polski Kosztują krocie, ale to dla nich kibice przychodzą na stadiony