Dariusz Ostafiński, Interia: Na meczu Ekstraligi U24 ochrona zaatakowała i potraktowała gazem kibiców siedzących z transparentem z napisem: "Zrobiłeś z klubu biznes rodzinny, po każdej przegranej jesteś niewinny?!". Tak to pana zabolało, że kazał pan użyć siły. Michał Świącik, prezes Włókniarza: Mnie nawet nie było na stadionie. Nikogo z zarządu nie było. Już przeprosiłem kibiców za to, co się stało. Spotkam się z ochronę, wyjaśnię, co się stało. Pytałem, czy pana zabolało. - Nie. Rok temu, na meczu z Motorem, też kibice wywiesili jakiś transparent i nic się nie działo, nie było problemu. Nie wiem, dlaczego ochrona teraz zareagowała tak nerwowo. Jak powiedziałem, będę to wyjaśniał. Nie chcę jednak rozdrabniać tego tematu w mediach, bo to bez znaczenia. Przeprosiłem i raz jeszcze przepraszam kibiców za to, co się stało. Polak najdroższym zawodnikiem ligi. Zarobi nawet 3 miliony Prezes Włókniarza bije się w pierś. "Za to biorę odpowiedzialność" To brzmi trochę tak, jakby przyznał się pan do winy za słaby wynik Włókniarza w tym sezonie. - Oczywiście, że jestem winny. Ja jestem prezesem, ja kontraktowałem tych zawodników, trenera, cały sztab. My sobie porozmawiamy z zawodnikami i sztabem za zamkniętymi drzwiami, ale tych, co dopingują, interesuje końcowy wynik, a ten jest złe. Źle wydał pan miliony, które z takim trudem pan zbierał? - Tak. I za to biorę odpowiedzialność, bo jestem tym gościem, który prowadzi klub. Ja nie będę się teraz użalał i mówił, że ten czy inny zawodnik zawiódł. Ja ich kontraktowałem. Włókniarz ma problem z zawodnikami Co pan zrobi, żeby za rok było lepiej? - Zmienię podejście do prowadzenia klubu. Model częstochowski widać nie działa. Staraliśmy się to robić tak, jak w latach 90-tych. Byliśmy w stosunku do zawodników mili, robiliśmy wszystko, żeby się u nas czuli, jak w domu. Dawniej żużlowcy to doceniali. Teraz przyjeżdżali, wykonywali swoją pracę i tyle. Zawodnicy stali się najemnikami? - To pan mi kiedyś powiedział, że w żużlu są egoiści, którzy najlepiej czują się w Grand Prix, bo tam jadą dla siebie. Żaden z nich nie potrzebuje zespołu. W lidze trzeba mieć jednak drużynę, a zbudowanie jej okazuje się nie lada sztuką. Mnie się w tym roku nie udało jej zbudować i biorę to na klatę. Budowa składu na 2025 już się zaczęła Budowę składu na 2025 zaczął pan od dwuletniego kontraktu Madsa Hansena. - I to na razie jedyny oficjalny ruch. Mamy też juniorów, ale w szkoleniu też potrzeba nam zmiany podejścia. Wydajemy grube pieniądze na młodych, a efektów nie ma. Albo się chłopaki wezmą do roboty, albo będziemy musieli poszukać innych. Ktoś zaraz powie, że brak wyniku sportowego będzie pan chciał wykorzystać do tego, żeby zbudować tańszy skład. Od miesięcy mówi się, że we Włókniarzu krucho z kasą. - To nieprawda. I tu nie chodzi o pieniądze, ale o monolit, którego teraz brakuje. W mediach pojawiają się spekulacje odnośnie nazwisk zawodników, z którymi rozmawiamy. Wymienia się choćby Jasona Doyle’a. Przecież każdy dobrze wie, że ci żużlowcy, których nam się przypisuje, są drodzy. Zapewniam, że nie chodzi o kasę. Prezes Świącik o przyszłości Madsena Mówi pan dużo o zmianach w kadrze, a niektórzy mówią, że to pan powinien się zmienić. Nie raz na obrazkach z meczu widać pana było w parku maszyn w tych nerwowych sytuacjach. - To się zdarzyło raz, czy dwa. Jak widziałem coś z trybun, to musiałem pójść do trenera, żeby podzielić się z nim spostrzeżeniami. A poza tym te opowieści o moich wizytach w parku maszyn są wyolbrzymione. Wiem, że giełda transferowa się kręci, ale kibiców Włókniarza interesuje pewnie, czy zostanie Leon Madsen? - Leon dotąd utrzymywał, że chce być w Częstochowie. Ja nie widzę żadnego czynnika, który miałby go powstrzymać przed przedłużeniem kontraktu. To pożyteczny i ważny zawodnik. Ma swoje spostrzeżenia, stara się pomóc innym w trakcie meczu. Zależy mu. A co będzie z Maksymem Drabikiem? - Idealnie byłoby pogodzić Maksyma z tatą Sławomirem Drabikiem. To by mogło pomóc zawodnikowi. Może się uda. Chcieli wydać 5 milionów na gwiazdy. Teraz biznesmen leci za Ocean