Z wielkim zdziwieniem przeczytałem piątkowy wywiad prezydenta Zielonej Góry. Byłem przekonany, że on w tym czasie wraz z innymi samorządowcami z Polski będzie walczył w Warszawie, by ulice miast nie były ciemne nocą, a w szkołach zimą były takie temperatury, żeby dzieci nie musiały ubierać kurtek w czasie lekcji. Niestety byłem w błędzie. Pan Janusz Kubicki postanowił bowiem dać płomienny wywiad dla portalu sportowego o sytuacji w Falubazie. Każde pytanie we wspomnianej rozmowie przypominało mi słynną grę w pomidora. Niemal wszędzie padało też moje nazwisko. Dowiedziałem się z tekstu na przykład, że moje prezesowanie w klubie zakończyło się wielomilionowymi długami. Czy aby na pewno? Po mnie stery przejęli pan Marek Jankowski i Zdzisław Tymczyszyn. Byliśmy wtedy jedną drużyną i mimo braku pełnienia przeze mnie jakiejkolwiek funkcji, to i tak zapraszano mnie oraz paru innych działaczy do uczestnictwa w pracach klubu. Nie przypominam sobie w tym czasie żadnego strajku zawodników, wizyty komornika czy upominania się o zaległe pieniądze. Zewnętrzne audyty dla PGE Ekstraligi zawsze kończyły się pozytywnym dla nas wynikiem, więc tym bardziej ani ja ani inni działacze nie przypominamy sobie, że były wtedy te rzekome wielomilionowe długi. Pan prezydent najwidoczniej pomylił klub z zarządzanym przez siebie miastem. Co warto zaznaczyć, rządzi nim już wiele lat i dziwnym trafem deficyt budżetowy też pogłębia się z roku na rok. Dzisiaj faktycznie ten dług urósł już do wielu milionów. Ale kto się tym przejmuje? Przecież ktoś kiedyś będzie musiał to spłacić... Winny jest ktoś inny Wracając do zadłużenia klubu, to tylko przypomnę że w ciągu kilku miesięcy długów narobił w nim nie kto inny, jak mianowany przez pana nowy prezes Adam Goliński. On też jako jedyny w historii nie dostał absolutorium od pana i pana Bieńkowskiego jako większościowych udziałowców. To było zaraz po tym jak wjechał pan do klubu na białym koniu, rzekomo go ratując. Niestety miasto zamiast pomagać tak jak inne samorządy, postanowiło zabawić się pieniędzmi mieszkańców w prywatnego inwestora. Co działo się później w klubie, tego niestety nie wiem, bo od kiedy przejął pan stery w Falubazie, a na stadionie zawisła tabliczka "Urząd Miasta", to ani ja ani poprzedni prezesi nie dostaliśmy żadnego zaproszenia. I nieważne czy chodziło o rozpoczęcie sezonu, jego zakończenie, czy rozmowy ze sponsorami. Ba, poszedł pan nawet o krok dalej i zakazał komunikować się z nami pracownikom klubowym. Nie chodzi mi oczywiście o darmowe wejścia na mecz, choć i te ochoczo rozdaje pan politykom jednej opcji, w tym swojemu żołnierzowi Mejzie. Można o tym dużo pisać, ale z szacunku do klubu nie chcę rozdrapywać ran, których było sporo przez ostatnie lata. Teraz to co my przechodzi właściciel zielonogórskiej koszykówki. Kiedyś wychwalany w każdym pana poście, a dziś obrażany i poniewierany tylko za to, że ma inne zdanie, którego się trzyma. To wypacza ideę sportu, bo powinien być wolny od osobistych animozji i wielu innych rzeczy. Ktoś tu ma sprzeczne informacje Wracając jeszcze do tego wywiadu, to jestem też zdziwiony że rzekomo sprzedałem swoje akcje. Naprawdę? Bo na ten temat nic mi nie wiadomo. Pan niby wie, podaje kwoty i rozwodzi się nad nimi, a to wszystko to totalne kłamstwo. Naprawdę nie wiem czym była posłodzona ta piątkowa kawusia. Prawdą jest z kolei fakt, że w swoich felietonach wytykam błędy, ale też chwalę za dobre posunięcia. Czy błędem nie było rozbrajanie Falubazu co roku z topowych zawodników? Kolejno odchodzili takie tuzy jak Nicki Pedersen, Martin Vaculik i przede wszystkim Patryk Dudek. A może za to należało chwalić? Może miałem pochwalić za spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej, w której byliśmy od 2007 roku? A może za ostatni finał, gdzie ściśnięci ludzie nie mogli wejść na stadion, bo otworzono tylko cztery bramki? O potraktowaniu ich gazem już nie wspomnę... Za to należy pochwalić Cieszę się z kolei, że tak szybko ruszyły prace na stadionie. Cieszę się też z pozostania w klubie Piotra Protasiewicza. Efekty tej decyzji już w sumie widać, bo drużyna została znakomicie zbudowana i ma szansę na wygranie ligi. Oby to była nowa jakość w klubie, a nie odgrzewany kotlet. To drugie osłabia marketingowo klub, odpycha potencjalnych zawodników, sponsorów oraz daje pole do popisu wszelkiej maści znawców od sportu i zarządzania. Jakby co, szanowny panie prezydencie to kawę robię dobrą. Plus zawsze u mnie znajdzie się do niej cukier i mleko. Jeżeli ma pan chęć do budowania klubu i marketingu, to jestem otwarty. Zapraszam! Robert Dowhan Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczyłWitali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata