Bartosz Zmarzlik po 12 latach opuszcza Stal Gorzów. Zawodnik, który był w ostatnich sezonach lokomotywą i kapitanem Stali, już w lipcu ogłosił zmianę barw klubowych. Od tamtego czasu kibice zachodzą w głowę, co skłoniło Zmarzlika do takiej decyzji. W niedzielę mistrz był bliski opowiedzenia swojej prawdy, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zmarzlik wybaczył, ale nie zapomniał - Z pewnych innych powodów musimy od siebie odpocząć - mówił Zmarzlik przed kamerami Canal+ chwilę po tym, jak komplementował klub i kibiców mówiąc między innymi o szacunku. I właśnie wtedy reporter przypominał Bartoszowi rozmowę sprzed dwóch lat i jego słowa "pewnych rzeczy nie można zapomnieć’. Zmarzlik się jednak zreflektował, ugryzł się w język i skwitował to stwierdzenie krótko: - Na tym ucinam temat. Dodajmy, że Zmarzlik mówił: "można wybaczyć, ale nie zapomnieć", chwilę po wydarzeniu, które wstrząsnęło szatnią gorzowskiej Stali. Po porażce na inaugurację sezonu 2020 ówczesny prezes klubu Marek Grzyb nie przebierał w słowach. Zmarzlikowi się wtedy mocno oberwało. Zawodnik poczuł się urażony tamtymi uwagami, bo zawsze był profesjonalistą. Uwagi działacza w stylu: "mniej reklamy, więcej treningu" bardzo, ale to bardzo mu się nie spodobały. A przecież to nie było wszystko. Kilka dni po tamtej rozmowie prezes jechał przepraszać mamę Bartosza za swoje zachowanie, ale zadra została. Zresztą zawodnik do minimum ograniczył kontakty z panem Markiem, ważniejsze sprawy załatwiał przez trenera. Miał też dobry kontakt z ówczesnymi wiceprezesami Waldemarem Sadowskim (obecny prezes) i Danielem Miłostanem. Rok temu Zmarzlika zatrzymały urodziny syna Zmarzlik do odejścia ze Stali szykował się już przed sezonem 2021. Wtedy nawet pytał głównych sponsorów, czy zostaną z nim, jeśli odejdzie, Ostatecznie porzucił zamiar, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem. Najwyraźniej uznał, że tuż po chce być bliżej domu. Dalekie dojazdy do Lublina nie wchodziły wtedy w rachubę. Definitywną decyzję o odejściu ze Stali miał podjąć w lutym tego roku. Według dobrze poinformowanych był już mocno zmęczony tym, co się dzieje wokół klubu. Trudno powiedzieć, o co mu dokładnie chodziło. Może o to, że Stal w pewnym momencie zaczęła przypominać komitet wyborczy marzącego o karierze politycznej prezesa. A może po prostu "wybaczył, ale nie mógł zapomnieć" o tym, co stało się na początku. Na to nałożyła się świetna oferta z Motoru i zachęty Marcina Gortata w stylu; "trzeba wykorzystać swoje pięć minut’. Gdy prezes zniknął nie mógł już niczego odkręcić Gdy prezes Grzyb został na początku czerwca zatrzymany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy (od tamtego czasu siedzi w areszcie) było już za późno na odkręcenie pewnych spraw. Po niedzielnym, ostatnim meczu w Stali Zmarzlik nie krył jednak wzruszenia. Dziękował i mówił "do zobaczenia". Zdradził też, że od czterech lat jest pod ogromną presją, bo sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę. - To dlatego, że chcę być profesjonalnym zawodnikiem - mówił. Wiele wskazuje na to, że tegoroczne plany uda mu się zrealizować. Mimo perturbacji złoto w Grand Prix ma na wyciągnięcie ręki, a wygranie ligi ze Stalą też jest realne. Motorowi ciężko będzie wygrać w rewanżu różnicą 12 punktów. Czytaj także: Walka o tytuł i wielką kasę. Dodatkowy milion w puli