Jan Kvech to największy pechowiec tegorocznych rozgrywek Speedway Grand Prix 2 - cyklu, który od tego sezonu wyłania indywidualnego mistrza świata juniorów. Inauguracja rywalizacji odbywała się na torze jego macierzystego klubu, Markety Praga. Po fazie zasadniczej Czech miał na swoim koncie 13 punktów, wygrał wyścig półfinałowy, ale w finale jego motocykl odmówił mu posłuszeństwa tuż po starcie, więc 21-latek musiał zadowolić się czwartym miejscem. Jan Kvech - największy pechowiec W Cardiff spotkał go jeszcze większy niefart. W czterech seriach startów uzbierał jedenaście punktów, a w ostatnim wyścigu dnia miał zmierzyć się z niepokonanym dotąd Mateuszem Cierniakiem. Polak już na starcie popełnił jednak prosty, szkolny błąd. Wykonał widowiskową świecę i upadł na plecy. Czech musiał przyjechać drugi w powtórce, żeby wyprzedzić zawodnika Motoru Lublin w tabeli zawodów. Rzeczywiście, jechał na drugiej pozycji, ale w pewnym momencie pokusił się o atak na prowadzącego Benjamina Basso z Danii. Choć Kvech wykonał manewr zgodnie ze sztuką, to Skandynaw upadł na tor. Jego rodak, sędzia Jesper Steentoft długo analizował telewizyjne powtórki i ostatecznie winnym upadku uznał naszego południowego sąsiada. Większość kibiców była zniesmaczona taką decyzją. Na ekranach wyraźnie widać było, że Basso nie wywrócił się przez Kvecha, a tylko umiejętnie wystawił nogę szukając kontaktu. Czech znów zajął czwartą lokatę w turnieju. W klasyfikacji generalnej Kvech zajmuje dziś drugie miejsce i przed ostatnim turniejem w Toruniu traci do Mateusza Cierniaka aż 12 punktów. Tylko kataklizm może spowodować, że Polak nie sięgnie po pierwszy w swojej karierze tytuł indywidualnego mistrza świata. Sędzia Jesper Steentoft okradł nie tylko Czecha z szans na historyczny sukces (ostatnim juniorskim mistrzem z tego kraju był Lukas Dryml w 2002 roku, 20 lat wcześniej takiego czynu dokonał Antonin Kasper), ale również kibiców z emocji w czołówce. Gdyby z feralnego wyścigu arbiter wykluczył Basso, to Kvech miałby do Cierniaka zaledwie 4 oczka straty. Nie oznacza to rzecz jasna tego, że Kvech jedzie na Motoarene na wycieczkę krajoznawczą. Wciąż musi przecież walczyć o utrzymanie swojej pozycji. Na dobrym występie będzie mu na dodatek zależeć o tyle mocniej, że organizatorzy dają mu okazję do wywarcia dobrego pierwszego wrażenia na przyszłych kibicach. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że 21-latek doszedł już do porozumienia z Przemysławem Termińskim i w sezonie 2023 będzie reprezentował barwy Apatora Toruń. Czytaj także: Zawodnicy piszą skargi. Klub nie płaci? Dla nich ten przepis to furtka do wielkich pieniędzy Piękny gest zawodnika. Tak pomógł rywalom