Kibice, mimo mrozu, przeżyli spore emocje w czasie dwóch najsilniej obsadzonych turniejów w historii polskiej lodowej odmiany sportu żużlowego. Pod wrażeniem zawodów byli przedstawiciele władz miasta, sponsorzy czy sami zawodnicy, z których część po raz pierwszy obecna była w Sanoku. Czy podobne emocje będzie nam dane przeżyć w przyszłym roku? To rozstrzygnie się w ostatnich dniach stycznia. Weekendowe zawody, zgodnie z przewidywaniami, przebiegały pod dyktando Rosjan. Zarówno pierwszego jak i drugiego dnia całe podium zajęli reprezentanci Rosji, a na konferencji prasowej królował język rosyjski. Sobotni zwycięzca Iwan Iwanow był bardzo zadowolony ze swojego sukcesu. - Chciałem przede wszystkim awansować. Przy okazji udało mi się wygrać cały turniej, z czego jestem niezwykle zadowolony - mówił sobotni zwycięzca. - W cyklu Grand Prix będę starał się walczyć o medal, ale życie pokaże, jakie będą moje wyniki - mówił starszy z braci Iwanow. Dwukrotnie na drugim miejscu podium zameldował się aktualny mistrz świata, Nikołaj Krasnikow. W piątek stracił na pierwszym łuku ostatniego okrążenia pewne zwycięstwo. - Po prostu za szybko wszedłem w łuk, popełniłem błąd. Wykorzystał go Daniił i to on mógł cieszyć się ze zwycięstwa - tłumaczył swoją pomyłkę Krasnikow. Zawodnik przyznał również, że nie zamierza na wzór Per-Olova Sereniusa kontynuować kariery do późnej emerytury. - Będę jeszcze jeździł dwa lata. A później zajmę się jakąś inną dyscypliną sportu - zakończył z uśmiechem Nikołaj. Daniił Iwanow potwierdził, że w tym roku będzie starał się przerwać hegemonię Krasnikowa w ICE Racingu, która trwa już pięć lat. - Moja forma jest optymalna. Przez dwa dni wszystko mi pasowało i pozostawało tylko jechać do przodu. Kibice w Sanoku byli bardzo sympatyczni i było ich bardzo dużo na stadionie - zaznaczył Daniił. Na konferencji prasowej po sobotnich zawodach był również obecny burmistrz miasta Sanoka, Wojciech Blecharczyk, który rozpoczął swoją wypowiedź od publicznych przeprosin. - Chciałbym przeprosić Grzegorza Knappa za to, że w środę nie mógł wyjechać na tor. Wciąż uczymy się, jak przygotować taflę - mówił burmistrz Blecharczyk. - Nic się nie stało, Panie burmistrzu! W piątek upadek w pierwszym biegu trochę mnie zdekoncentrował. W sobotę wszystko mi pasowało i dzięki radom zaprzyjaźnionych mechaników po drugim biegu zmieniliśmy świecę i był to ruch w dobrym kierunku - komentował lider polskiej reprezentacji.