Podczas gdy wszyscy najlepsi żużlowcy świata pielęgnują swoje relacje z tunerami, Rosjanin w sezonie 2021 zakończył swą długoletnią współpracę z Ashleyem Hollowayem. Potem próbował jeździć na sprzęcie Petera Johnsa, ale pod koniec sezonu zaskoczył wszystkich i poszedł pod prąd. W wywiadzie udzielonym nam po Grand Prix Polski w Toruniu, na pytanie na jakich silnikach startował, odparł: - Można powiedzieć, że własnych, które wymyśliliśmy razem moim menedżerem Tomkiem Suskiewiczem. Sprawdziły się wczoraj, dziś i w meczu ligowym w Gorzowie. Była prędkość, ale musimy się ich jeszcze nauczyć. Czy Sajfutdinowowi może się udać? Czy w dobie zaawansowanej technologii ten pomysł może wypalić? Wyniki osiągnięte przez Rosjanina świadczą, że tak. W Gorzowie, w rewanżowym spotkaniu o brązowy medal w PGE Ekstralidze zdobył 11 punktów w 4 biegach, a w Grand Prix Polski zajął najpierw siódme, a potem drugie miejsce. - Silnik żużlowy to prosta konstrukcja. Niewiele można wykombinować poza krzywkami, sprężynami zaworowymi i ewentualnie wałem korbowym. Jeśli tu coś udało się znaleźć, to pomysł może się udać - ocenił jeden z najbardziej doświadczonych polskich mechaników, a plotki w środowisku mówią o tym, że menedżerowi Sajfutdinowa, Tomaszowi Suskiewiczowi udało się nawiązać współpracę z mniej znanym producentem krzywek i sprężyn, które wyjątkowo pasują do charakterystyki jazdy Rosjanina. - Generalnie czołowi tunerzy, dzięki rozwiązaniom technologicznym związanym z hamownią i obrabiarkami CNC, potrafią wytwarzać powtarzalne, niemal identyczne, podzespoły. Sztuka polega na tym, żeby potem dawało to efekt w postaci prędkości motocykli, a niekoniecznie ich mocy. Celem jest zawsze osiąganie powtarzalnych rezultatów w budowie silników, a zarazem ich największej elastyczności. To są dwa najważniejsze obszary, z którymi będzie się musiał zmierzyć każdy początkujący tuner, także Sajfutdinow - ocenił Jacek Frątczak, były menedżer ekstraligowy.