12 zawodników będzie na liście kadrowiczów wybranych przez trenera Rafała Dobruckiego na sezon 2024. - Nazwisk oczywiście teraz jeszcze nie podamy. Zwracamy natomiast uwagę na to, że to mniej więcej będzie taka sama liczba żużlowców, jak przed rokiem. Nie ma co prawda Drużynowego Pucharu Świata, a w Speedway Of Nations nie potrzebujmy dużej liczby zawodników, ale są inne imprezy, choćby Drużynowy Puchar Europy, gdzie ta kadra jest szersza, a my będziemy bronili złotego medalu - to informacja ze strony polskizuzel.pl, który jest oficjalnym kanałem kadry. To nie będzie zamknięta kadra - Oczywiście kadra, jaką poda trener Dobrucki, to nie będzie zbiór zamknięty. W trakcie sezonu selekcjoner będzie z zawodnikami na turniejach Grand Prix, będzie też na bieżąco śledził mecze ligowe, więc drzwi do reprezentacji są dla każdego otwarte - czytamy dalej. Dobrucki, w odróżnieniu od swojego poprzednika, jeździł na niemal wszystkie zawody Grand Prix. Jeśli Marek Cieślak miał obawy, że jego obecność popsuje atmosferę, bo Maciej Janowski będzie krzywo patrzył na to, że siedzi w boksie Bartosza Zmarzlika, to Dobrucki kompletnie się tym nie przejmował i nadal nie ma zamiaru tego robić. W 2024 znowu będzie blisko kadrowiczów na GP i jeśli tylko ktoś poprosi go o pomoc, to ruszy mu z odsieczą. Zmarzlik, Kubera i Woźniak to pewniacy W ciemno można założyć, że uczestnicy GP znajdą się w kadrze na 2024. Bartosz Zmarzlik, Dominik Kubera i Szymon Woźniak mogą być pewni powołań. Trudno dziś powiedzieć, kto jeszcze dostanie szasnę, bo szkoleniowiec ma w czym wybierać. Z jednej strony ma doświadczonych zawodników, jak Janowski, Janusz Kołodziej czy Patryk Dudek. Z drugiej jest kilku ciekawych juniorów, ale i też ci, którzy dopiero co wiek młodzieżowca ukończyli. Mowa o Mateuszu Cierniaku i Bartłomieju Kowalskim. Warto jednak wziąć sobie do serca słowa komunikatu o tym, że ogłoszona za chwilę kadra nie będzie zamkniętym zbiorem. Przed tegorocznym finałem DPŚ pewniakiem był w zasadzie tylko Zmarzlik, a pozostałe nazwiska wciąż się zmieniały. Z przecieków, jakie docierały do nas ze związku, wynikało, że trener jednych skreśla, a kolejnych dopisuje. W ciągu krótkiego okresu czasu, gdy trzeba było dokonać wyboru, 5-osobowy skład zmieniał się niemal co chwilę. Trwały gorące dyskusje o daniu szansy braciom Pawlickim, Maksymowi Drabikowi czy Kacprowi Worynie. Finalnie pojechali inni, ale ta lista pokazuje, jak duża była rywalizacja o skład.