W ostatnich latach w polskich ligach oglądaliśmy lub oglądamy takie nazwiska, jak Kamil Pytlewski, Oliwier Ralcewicz, Marcin Ogrodnik czy Kacper Makowski. To tylko pierwsze z brzegu przykłady młodych chłopaków, którzy choć nie mają jeszcze dużego doświadczenia, niestety ewidentnie nie rokują pod kątem zrobienia dużej kariery. Żeby nie powiedzieć nawet, że jakiejkolwiek kariery. Każdy z wymienionych de facto walczył lub walczy bardziej o utrzymanie się na motocyklu. Coraz głośniej na temat rażących braków umiejętności u juniorów wypowiadają się różni eksperci. Jan Krzystyniak powiedział wprost, że niektórzy nie powinni byli dostać licencji. - Ja nie wiem, czy przypadkiem taki Józef Jarmuła by na turniejach młodzieżowych kilku punktów nie przywiózł. On utrzymuje dobrą formę fizyczną i sylwetkę naprawdę ma niezłą - powiedział wprost. Może mieć rację, bo Jarmuła podczas organizowanych czasem jazd pokazowych wygląda naprawdę dobrze. Kibice też mają dość - Byłem ostatnio na meczu. Wystawiona przez gospodarzy para Ogrodnik - Makowski straszyła już przed meczem, ale nie spodziewałem się aż takiej tragedii. Najpierw zderzyli się ze sobą, potem jeden wjechał prosto w bandę. Przecież to upokorzenie. Ktoś musiał chyba weryfikować jego umiejętności, zanim przyznano mu licencję. Dostał ją, ale jeździć nie umie. Tego nie da się oglądać. I jak tu zachęcić kogoś do pójścia na mecz? - pyta retorycznie pan Tomasz, fan Polonii Piła. W sobotę pierwszy mecz w barwach Wilków Krosno odjechał Keynan Rew. Australijczyk zaprezentował się z kapitalnej strony i stracił tylko jeden punkt, zdobywając ostatecznie 14+3. Gołym okiem widać, że o klasę przewyższa wielu młodych Polaków. - Tu w ogóle nie ma często oceniać. Ukształtowany, świetny zawodnik. I niech mi ktoś powie, dlaczego on nie może jechać z pozycji juniorskiej - pisał pan Karol, kibic Wilków. Dodajmy, że władze polskiego żużla poważnie myślą nad wprowadzeniem przepisu o zagranicznym juniorze. Funkcjonuje to już w 2. Lidze i przynosi bardzo dobre efekty. Na torach możemy oglądać takich zawodników, jak Timi Salonen, Esbjen Hjerrild czy Petr Chlupac. A o tym, że przepis o obowiązkowych polskich juniorach w składzie wcale nie zdaje egzaminu, najlepiej niech świadczy statystyka przytoczona przez Marcina Kuźbickiego, dziennikarza Eleven. - Podobno dwa miejsca dla polskich juniorów w składach Ekstraligi są konieczne, bo tylko to zapewnia im rozwój. Liszka, Nowacki, Pytlewski, Turowski, Wieczorek, Wawrzyniak, Zgardziński, Niedźwiedź, Bogdanowicz, Igor Kopeć-Sobczyński takie miejsce mieli. A to przykłady raptem z czterech ostatnich lat - napisał.