Zatrzymanie Oskara Fajfera z pewnością było sukcesem transferowym Aforti Startu, bo kilka innych klubów chciało wyrwać gnieźnianom lidera. Po dobrym otwarciu na giełdzie Start spuścił jednak z tonu. Miał być Świderski, będzie Skrzeszewski Zaczęło się od tego, że zerwano rozmowy z trenerem Piotrem Świderskim, choć w pewnym momencie wydawało się, że ta umowa jest już praktycznie dogadana. Z naszych informacji wynika, że teraz klub chce postawić na Błażeja Skrzeszewskiego. Był on kierownikiem drużyny, prowadził też powiązany ze Startem zespół startujący w lidze czeskiej. Idźmy jednak dalej. Brak porozumienia ze Swiderskim z pewnością nie był tak bolesny, jak odejście Frederika Jakobsena, Kevina Fajfera i Timo Lahtiego. Cała trójka mogła się zdecydowanie przydać. Lahti miał swoje dobre mecze, a Fajfer z Jakobsenem to była mocna dwójka na pozycji U-24. Koza i Kildemand to za mało Kibiców z pewnością nie uspokoiła informacja o przedłużeniu kontraktu z Peterem Kildemandem, ani też angaż Ernesta Kozy, który trafił do Startu ze spadającej do drugiej ligi Unii Tarnów. Kolejne transferowe wieści: umowy ze Szwedami Antonio Lindbackiem i Philipem Hellstromem-Bangsem też wrażenia nie robiły. Lindback rok nie jeździł, bo po sezonie 2020 ogłosił koniec kariery, a z Hellstromem-Bangsem była zabawna sytuacja, bo udzielając wywiadu telewizyjnego przy okazji Speedway of Nations miał nic nie wiedzieć o Starcie, choć klub już go ogłosił. Jensen i Hansen zostawieni na deser Najciekawsze wydają się jednak te ruchy, które Start przygotował na deser. Klub rozmawia z Michaelem Jepsenem Jensenem i Madsem Hansenem. Jeśli uda się ściągnąć obu Duńczyków, to wtedy będzie można powiedzieć, że ta drużyna nie wygląda na papierze źle. Poza tym taki Hansen był w tym oknie na celowniku prawie wszystkich klubów eWinner 1. Ligi, więc jeśli wybierze Start, to będzie to prestiżowa wygrana Gniezna. Jensen ma za sobą przeciętny sezon w ROW-ie, ale ma nazwisko, więc też się broni.