Lindbaeck od zawsze miał problemy z prawem. W zasadzie w życiu umie równie dobrze jeździć na żużlu, jak i pakować się w problemy na własne życzenie. Kilka miesięcy temu znów "odwalił", kolejny raz jadąc pod wpływem alkoholu. Niedawno usłyszał wyrok - miesiąc więzienia. Zawodnik będzie się ubiegał jednak o karę w formie nadzoru elektronicznego. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z recydywistą, w przypadku którego popełnienie przestępstwa nie jest niczym nadzwyczajnym. Najgorsze jest to, że Lindbaeck zagraża nie tylko sobie, ale przede wszystkim innym. W Polsce w 2021 roku w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców zginęło 331 osób. - Ja bym takiego żużlowca nie wziął. Zresztą nie tylko takiego z wyrokiem, ale po prostu kogoś niesfornego, kto w każdej chwili może coś odwinąć. Przecież Lindbaeck przestępstw dopuszcza się regularnie. Ja zwłaszcza w przypadku jazdy po pijaku nie mam litości. Tu nie ma żadnego wytłumaczenia - uważa Jan Krzystyniak. - Jeśli ktoś wsiada za kierownicę po alkoholu, to już nie jest jakieś pogubienie się, narozrabianie. To po prostu igranie z życiem innych. Ja bym nie tylko wsadzał takich ludzi do więzienia, ale też zabierał im samochody - dodaje. Wielkie ryzyko beniaminka. Czy Lindbaeck się zmieni? PSŻ po awansie celuje przede wszystkim w utrzymanie się w lidze, tak jak większość beniaminków. Klub znacząco się wzmocnił, a jednym z nowych nabytków jest właśnie Lindbaeck, człowiek chwiejny nie tylko sportowo, ale też życiowo. Potrafi na torze przywieźć jednego dnia komplet, a innego zero. W życiu prywatnym też na pierwszy rzut oka wygląda na kogoś "do rany przyłóż". Potem jednak wsiada za kierownicę po alkoholu i cały czar pryska. To zdarzało się już wielokrotnie i naprawdę trudno uwierzyć w kolejne deklaracje żużlowca, dotyczące zmiany w podejściu do życia. Wynik klubu z Poznania w dużym stopniu od Lindbaecka jednak zależy. Adrian Cyfer, Kevin Fajfer, Adrian Gała czy Jonas Seifert-Salk to nie są zawodnicy tak utytułowani, jak Szwed, były zwycięzca turniejów Grand Prix. Mocny, ale przede wszystkim stabilny życiowo i sportowo Lindbaeck jest PSŻ-owi bardzo potrzebny. Klub w niego wierzy, ale wyjścia nie ma. Wierzą też kibice, bo mimo kryminalnych historii ten żużlowiec jest naprawdę lubiany. Pytanie, czy ta sympatia będzie się utrzymywać. Zapewne są o niego obawy i tak będzie już do końca kariery Lindbaecka. Kariery zresztą kilka razy kończonej i wznawianej. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata