Leo Messi wygrał wszystko, co było do wygrania Mundial, mundial i po mundialu. Święto piłki nożnej przechodzi do historii. Argentyna po 36 latach zdobywa upragniony tytuł, a polski arbiter zbiera pochwały za mistrzowskie sędziowanie. W finale spotkały się dwie godne siebie drużyny. Wydawało się, że po wyjściu na prowadzenie dwoma bramkami Leo Messiego i spółki mecz jest rozstrzygnięty. W końcówce nastąpił jednak przełom, bo Francuzi tak nagle przycisnęli, że byli bliscy zwycięstwa w podstawowym czasie. Co tu dużo pisać, meczyk palce lizać. Rzuty karne to loteria, gra nerwów i duże emocje. Brawo Argentyna! To zwycięstwo też jest swego rodzaju hołdem dla zmarłego dwa lata temu Diego Maradony. Jego następca grający z takim samym numerem na koszulce przypieczętował z kolei uwieńczenie swojej kariery. Osiągnął w sporcie wszystko, co tylko możliwe. Wielki szacun! W wielkim finale mieliśmy również i my swój akcent. Trójka polskich sędziów poprowadziła ostatni mecz mistrzostw świata. Jako sędzia główny po raz pierwszy w historii wystąpił Szymon Marciniak. Do pomocy miał on Pawła Sokolnickiego i syna byłego prezesa PZPN - Tomka Listkiewicza. W ocenie większości znawców Polak poprowadził mecz w świetnym stylu. Bezbłędnie i profesjonalnie. Do tego doszły małe gesty jak ten z przerwaniem dyskusji, kiedy palcami przeciągnął po swoich ustach. Za całość pozytywnej oceny niech świadczy wypowiedź szefa arbitrów FIFA - Pierluigiego Collina. Włoch powiedział z humorem do Zbigniewa Bońka, że "Marciniak był drugim najważniejszym Polakiem po papieżu". Mocne, prawda? To będą święta inne niż wszystkie U nas w kraju za oknami śnieg, którego na darmo było szukać przez ostatnie lata. Jak był, to tylko na chwilkę. Święta zbliżają się więc wielkimi krokami. Niestety nie będą takie same jak rok temu. Drożyzna i wojna w Ukrainie na pewno dużo zmieniła. Mimo wszystko, ten czas jest magiczny. Wigilia i grudniowe święta są tylko raz w roku. Życzę wam z całego serca, aby ten czas upłynął wam w gronie rodziny i przyjaciół, z dala od trosk dnia codziennego! Robert Dowhan Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata