Stal potrzebowała w Częstochowie cudu Choć w pierwszym meczu półfinałowym w Gorzowie padł remis, to jednak niewielu dawało szansę Stali na sukces w Częstochowie. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że podopieczni Stanisława Chomskiego swojej szansy powinni szukać właśnie w spotkaniu na własnym torze, by pod Jasną Górą próbować bronić przewagi. Takie podejście oczywiście podyktowane było sytuacją kadrową drużyny, czyli absencją kontuzjowanego Andersa Thomsena. Dodajmy przy tym, że Stal tak naprawdę potrzebowała zwycięstwa w Częstochowie. Wszystko przez to, że Włókniarz w rundzie zasadniczej był na wyższej pozycji, więc w przypadku remis w dwumeczu awans wywalczyliby gospodarze. Gorzowianie oczywiście tanio skóry nie zamierzali sprzedać. Tym bardziej, że ciągle mieli kim straszyć. Włókniarz miał problem ze swoim torem Zdziwili się więc ci, którzy spodziewali się łatwej przeprawy gospodarzy. Stal dobrze weszła w mecz i szybko znalazła receptę na miejscowy tor. Świetnie spisywał się duet Bartosz Zmarzlik - Martin Vaculik, a pozostali też dorzucali ważne punkty. W szczególności pozytywnie zaskoczył Patrick Hansen, od którego nikt wiele nie oczekiwał. Częstochowianie natomiast sami wplątali się w problemy. Chodzi o tor, który nie był ich atutem tego dnia. Zagubiony był Kacper Woryna, a problemy z wygrywaniem biegów miał Leon Madsen. Duńczyk sam zresztą otwarcie mówił o tym, że nawierzchnia jest zbyt twarda, dlatego drużyna musi szukać odpowiednich ustawień motocykli. W obozie gospodarzy w pewnym momencie zrobiło się naprawdę nerwowo. Stal po biegu ósmym wyszła na sześciopunktowe prowadzenie. Włókniarz mógł więc zacząć stosować rezerwy taktyczne, które okazały się skuteczne. Generalnie po chwilowych kłopotach częstochowianie szybko wrócili do gry i wyrównali stan meczu. Wymiana ciosów trwała więc w najlepsze, a kluczowe dla losów meczu było dopasowanie sprzętu i błyskawiczny moment startowy. Kiedy wydawało się, że miejscowi w porę połapali się, o co chodzi z ich torem, wówczas Stal znów pokazała wielki charakter. Przed biegami nominowanymi mieliśmy na tablicy wyników rezultat - 37:41. A to oznaczało, że Stal awans do wielkiego finału miała na wyciągnięcie ręki. Bieg czternasty przyniósł olbrzymie emocje. Dwukrotnie na torze leżał Kacper Woryna. Sędzia najpierw powtórzył wyścig w czwórkę, a później wykluczył Hansena. Kontrowersyjna decyzja to mało powiedziane. W parku maszyn padły mocne słowa. - Żenada! - krzyczał trener Stali Stanisław Chomski. Włókniarz ten bieg wygrał 4:2 i losy awansu do finału miały rozstrzygnąć się w ostatniej gonitwie dnia. A w niej niezawodny duet Zmarzlik - Vaculik dopełnił formalności i wprowadził gorzowian do wielkiego finału. Cała Częstochowa pogrążyła się zaś w rozpaczy. Nikt bowiem nie spodziewał się po pierwszym meczu, że Włókniarz szanse na walkę o złoto może wypuścić z ręki w zasadzie na ostatniej prostej. zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa: 429. Leon Madsen 10 (2,2,3,2,1)10. Bartosz Smektała 6+1 (2,1*,-,0,3)11. Kacper Woryna 7+1 (1*,1,3,1,1)12. Jonas Jeppesen - (-,-,-,-)13. Fredrik Lindgren 6+1 (d,1,2,2*,1,0)14. Mateusz Świdnicki 4+2 (2*,1*,0,0,1)15. Jakub Miśkowiak 9 (3,3,0,0,3)16. Kajetan Kupiec - nie startowałMoje Bermudy Stal Gorzów: 481. Szymon Woźniak 10 (0,3,3,1,1,2)2. Patrick Hansen 6+1 (1,2*,1,0,2,w)3. Bartosz Zmarzlik 17+1 (3,2*,3,3,3,3)4. Anders Thomsen - zastępstwo zawodnika5. Martin Vaculik 14+2 (2,3,3,2,2*,2*)6. Oskar Paluch 1 (1,0,0)7. Mateusz Bartkowiak 0 (0,0,0)8. Wiktor Jasiński - nie startowałWynik pierwszego meczu: 45:45