Jakub Czosnyka, Interia.pl: Awans do Grand Prix, utrzymanie w PGE Ekstralidze z eWinner Apatorem, występ w reprezentacji Polski, Szczakiel za "niespodziankę sezonu", aż wreszcie narodziny dziecka. Sporo się działo dla pana w sezonie 2021. Paweł Przedpełski, reprezentant Polski, zawodnik eWinner Apatora Toruń: W tym roku miałem jeden taki tydzień naprawdę "solony". Nie zapomnę go do końca życia. Na pewno już teraz mogę powiedzieć, że tegoroczne rozgrywki zapadną w mojej pamięci. To był dla pana najlepszy w karierze rok?Odkąd zostałem seniorem, to myślę, że tak. Nie prowadzę jakoś takich statystyk, ale takie mam odczucie.Mam wrażenie, że bardzo pan dojrzał jako żużlowiec.To efekt wieloletniej ciężkiej pracy - pod względem mentalnym i sprzętowym. To wszystko daje pewność siebie. Wtedy jeździ się z większą przyjemnością i swobodą. Wiele lat nad sobą pracuję i widzę też pewne elementy do poprawy. Natomiast cieszę się przede wszystkim z tego, że w ostatnim sezonie miałem radość z jazdy. Nie było nerwów, czy obaw przed nieudanymi biegami. Z uśmiechem na ustach mogłem ścigać się z najlepszymi.Rozumiem, że największe turbulencje w karierze ma pan za sobą.Nie ma takiego sportowca, który nie przechodził przez takie turbulencje. Spodziewam się, że w swojej karierze napotkam jeszcze na problemy, na które trudno się przygotować. Kariera jest jak życie człowieka - wzloty i upadki. Tak sobie to tłumaczę. Jestem bardzo zdeterminowany, aby być tym najlepszym. Nie zawsze to wychodzi, ale tak ma być. Tak funkcjonuje sport.Czytałem kiedyś, że pochodzi pan z dobrze sytuowanej rodziny, dlatego tej determinacji do jazdy ma pan mniej, niż inni zawodnicy.Parę lat wstecz rzeczywiście słyszałem coś takiego. Skłamałbym, gdybym powiedział, że żyliśmy z rodziną od pierwszego do pierwszego. Wiedliśmy po prostu normalne życie. Rodzice wychowali mnie tak, aby mieć szacunek do innego człowieka i z pieniędzmi się nie odnosić. Żeby brzydko mówiąc nie być burakiem. Staram się to powielać. Na pewno się jednak nie zgodzę, że brakuje mi motywacji. Myślę, że jest wielu sportowców, którzy zarabiają olbrzymie pieniądze, większe niż żużlowcy, a gdy przegrywają, to płaczą. Trzeba mieć w sobie chęć wygrywania, którą ja również mam. Dlatego dementuje tego typu plotki.Z perspektywy czasu chyba zgodzi się pan z tym, że warto było kiedyś odejść z Apatora, żeby do niego później wrócić. Okres spędzony w Częstochowie wiele panu dał.Wróciłem dojrzalszy i mądrzejszy. Zdobyłem w tym czasie doświadczenie. Wychodzi więc na to, że było warto. Chcąc być lepszym w tamtym okresie stwierdziłem, że taki ruch muszę poczynić. Zawsze w takich przypadkach jest ryzyko, ale mi się opłaciło.O co pojedzie pan w przyszłym roku w Grand Prix?Z tymi zawodnikami ścigam się też w PGE Ekstralidze i daję radę z nimi wygrywać. Oczywiście wiem, że sam cykl to inne nastawienie, podejście i cała otoczka. Miałem do tej pory przyjemność startować jedynie z dziką kartą. Liznąłem trochę tego. Zawsze mi się ten klimat podobał. Fajne uczucie wyjść na prezentację, zobaczyć tylu kibiców i atmosferę. Teraz skupiam się na odpowiednim przygotowaniu. Będę jeździł w Polsce, Szwecji i Grand Prix, dlatego muszę wszystko dobrze logistycznie pospinać. Jednak nie boję się tego wyzwania. Grand Prix zawsze było dla mnie marzeniem. Podejmuję rękawice.Jakieś konkretne cele?Na razie nie. Chcę się zaprezentować jak najlepiej. Wiadomo, że utrzymanie będzie priorytetem.To porozmawiajmy jeszcze o PGE Ekstralidze. Jak się podobają panu transfery, jakie poczynili działacze Apatora?Oficjalnie jeszcze nie wiem, kto do nas dołączy (śmiech).To bazując na doniesieniach prasowych.W takim razie podpierając się tymi spekulacjami mogę powiedzieć, że wygląda to obiecująco. Myślę, że jest w tym dużo optymizmu.Teraz może pan stracić status gwiazdy drużyny, bo dojdą mocne nazwiska. Przeszkadza to panu?Kompletnie takimi rzeczami nie zawracam sobie głowy. Najważniejsze, żeby na torze sobie pomagać i aby była dobra atmosfera - żadnego wywyższania i tego typu rzeczy. Ja napewno parcia na szkło nie mam, więc nie przedstawiam sobą tych negatywnych postaw.Parcie w Toruniu na sukces po latach posuchy jest dość duże. Presja będzie.Wiele razy Apator miał mocny skład i medalu finalnie nie było. Każdy marzy o złotym krążku - ja również, bo nigdy go nie zdobyłem. Mam srebrny, ale złoty jeszcze nie. Apetyty więc na pewno są. Na spekulowanie pan mnie nie namówi, bo to nie w moim stylu. Mogę jedynie potwierdzić, że mierzymy wysoko.Szykuje się dla pana intensywny 2022 rok. W domu może być pan gościem, a tu przecież całkiem niedawno urodziła się córka.Za każdym razem smutno jest opuszczać dom. Tak jednak wygląda moje życie. Moja narzeczona o tym wie, bo jesteśmy ze sobą sporo lat. Fajnie, że mała urodziła mi się praktycznie pod koniec sezonu. Dzięki temu mam możliwość całą zimę być ze swoją rodzinką. A w sezonie może pojedzie nawet gdzieś na jakieś zawody mi pokibicować.