Jakub Czosnyka, Interia.pl: Dziennikarstwo to dla ciebie pasja, praca marzeń, a może praca jak każda inna? Marcin Majewski, szef żużla w Canal Plus: Jestem szczęściarzem. Tak, wiem, robię w życiu to o czym marzyłem. U mnie zawsze dziennikarstwo było na pierwszym miejscu. Nie ma dla mnie lepszej roboty na świecie. Kocham, to co robię. Sezon żużlowy dla dziennikarza telewizyjnego to życie na walizkach. Domyślam się, że łatwo nie jest. Coraz bardziej mi to doskwiera. Kiedyś nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę, ale z czasem uświadamiam sobie to coraz bardziej. Coś mi w życiu ucieka. Pamiętam, jak kiedyś Tomasz Wałdoch żegnał się z reprezentacją Polski i mówił, że nie pamięta momentów, gdy rodziły się jego dzieci i dorastały. Sztuka poświęceń. Trochę podobnie jest z pracą dziennikarza. Niedziela jest zawsze dla mnie trudnym, rodzinnym dniem. Moje dzieci zabijają mnie tekstami: "Tato, niedziela jest dniem dla rodziny, a ciebie ciągle nie ma". Mają rację, prawda? Trochę mi to przeszkadza. Ale jak wjeżdżam na stadion, to już o tym zapominam. Ale cóż, od dzieciństwa żużel był moim niedzielnym rytuałem, teraz to też moja praca i wierzę, że dzieci mimo tęsknoty to rozumieją. Co więcej, mają coraz większą wiedzę na temat żużla. Mój niespełna czteroletni syn wie doskonale, jak trzeba ustawiać nogi na stracie na motocyklu żużlowym. Ma to przetrenowane na swojej biegówce. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Miałem zapytać, co jest najtrudniejsze w roli dziennikarza takiego jak ty, ale już wiem, że to rozłąka z rodziną. Myślę, że w całym roku kalendarzowym połowa weekendów jest zajęta, a zwłaszcza w najpiękniejszych miesiącach w roku. Poza tym ciężko spotkać się z przyjaciółmi w weekend, czy tak czysto po ludzku zabalować do rana, bo na drugi dzień trzeba być w formie (śmiech). Przez wiele lat mojej żonie trudno było zrozumieć, że w sporcie weekendy są najbardziej obfite. Ale ze zrozumieniem jest już coraz lepiej i za to bardzo jej dziękuję. Pochodzisz z Krosna, a mieszkasz oczywiście w Warszawie. Przeprowadzka do stolicy była podyktowana wyłącznie chęcią pracy w dziennikarstwie? Zawsze chciałem studiować w Warszawie. Z mojego rocznika po maturze może trzy osoby wyjechały na studia do stolicy. Większość wybierała naukę w Rzeszowie, Krakowie, Katowicach, a nawet w Szczecinie. Dla mnie od początku liczyła się tylko Warszawa. Uwielbiam to miasto. Od małego przeglądałem albumy o Warszawie. I tak mi zostało. Ale oczywiście zawsze numerem jeden będzie ukochane Krosno. Chciałbyś się zestarzeć jako dziennikarz, czy może ciągnie cię jeszcze w inną stronę? Mam pewien pomysł, co chciałbym zrobić w życiu po dziennikarstwie, ale nie chcę mówić o tym publicznie, żeby mi nikt nic nie wypomniał. Coś jednak chodzi mi po głowie. Kiedyś może nadejdzie ten moment. Na razie dużą frajdę sprawia mi to, co robię. Nie ukrywam przy tym, że lubię czasami jakieś szalone pomysły. Chociaż jak się ma większą rodzinę, to z takimi myślami trzeba trochę uważać. Nie chcę się tutaj absolutnie porównywać, ale taki Larry King - gwiazda telewizji CNN, pracował w zawodzie do 87 roku życia. W ogóle mam wrażenie, że my w Polsce mamy jakieś dziwne podejście do starszych dziennikarzy w telewizji. Ludzie myślą, że taki ktoś musi być zawsze młody i piękny. W stacjach zagranicznych jest zupełnie inaczej. Powinniśmy czerpać z doświadczeń innych. Masz jakiegoś swojego dziennikarskiego guru, na którym się wzorujesz? Wiesz co, dawniej marzyłem o tym, aby być reporterem sejmowym. Uwielbiałem oglądać obrady sejmu i studio parlamentarne, które wtedy prowadzili Katarzyna Kolenda Zaleska, Iwona Maruszak, Tomasz Lis i Grzegorz Miecugow. Uważałem, że ich praca to coś wspaniałego. Będąc jednak kiedyś na stażu w Panoramie uświadomiłem sobie, że polityka jest naprawdę fajna, ale co z tego, jeśli ja cały czas sprawdzam wyniki zawodów sportowych, w zwłaszcza żużla. Nie ukrywam, że moją drugą miłością są igrzyska olimpijskie. Pracuję w mediach od 1998 roku, próbowałem różnych ról i wiem, że podjąłem słuszną decyzję co do swojej drogi, którą podążam. Oprócz pracy w żużlu, byłem przecież na sześciu Igrzyskach Olimpijskich. O i za chwilę stuknie mi 19 lat odkąd prowadzę sport w TVN i TVN24. Na pracę w żużlu trochę musiałem poczekać. Pamiętam doskonale zawody Grand Prix w Bydgoszczy w 2009 roku. Spoglądałem sobie na studio Canal Plus siedząc na drugim wirażu i myślałem: "kurczę, fajnie byłoby pracować przy tym żużlu". No i spełniło się.