Jakub Czosnyka, Interia.pl: Ile waży nazwisko Rempała? W końcu wywodzisz się z żużlowej rodziny, gdzie tę dyscyplinę uprawiali twój ojciec, wujkowie, a także kuzyn. Dawid Rempała, zawodnik Unii Tarnów: Gdy zaczynałem jeździć, to faktycznie dobierałem sobie to do głowy. Słyszałem ze strony kibiców, że to ten od Rempałów, a gdy mi nie szło, to bywało ciężko. Teraz jednak nauczyłem się z tym żyć. Kiedyś ktoś mówi, że coś powinienem, bo jestem Rempała, to nie zwracam na to uwagi. Często porównywali cię do kogoś z klanu Rempałów? Pewnie. Raz do wujków, a raz do taty. W Tarnowie to nazwisko zawsze było popularne. U nas było tak, że wszyscy u progu swoich karier pokazywali się z dobrej strony. U mnie było inaczej, bo na początku kiedy mi nie szło, to pojawiały się głosy, że powinienem jeździć jak wujkowie. Ale to już przeszłość. Teraz nie dobieram sobie takich rzeczy do głowy. Wujkowie pomagają? Generalnie to wygląda tak, że najbliższy kontakt mam z tatą. Wujkowie wiadomo, że są, ale nie mam z nimi bliższych relacji. Silniki też robię gdzie indziej, bo u pana Staszka Burzy. Bardzo mu za to dziękuję. Robi świetną robotę i zawsze mogę na niego liczyć. Wujkowie często pojawiają się na stadionie, ale w moim otoczeniu są tata i brat. Do sztabu szkoleniowego Unii Tarnów dołączył ostatnio Jacek Rempała. Jak ty się odnajdujesz w sytuacji, w której wujek może zdecydować, czy jesteś w składzie czy nie? To nic nie zmienia. Ja wychodzę z założenia, że muszę zawsze pokazywać się z dobrej strony. Wtedy będę jeździł. Tyle. Wcześniej był pan Tomek Proszowski i trochę przyzwyczailiśmy się do jego sposobu pracy na treningach, czy ustalania składu. Myślę jednak, że szybko zaadoptowaliśmy się jako drużyna do nowych warunków. Najnowsze informacje z Igrzysk Olimpijskich - Sprawdź Czym jest dla ciebie żużel? To po prostu pasja tu i teraz, czy szansa na zarabianie w życiu? W żużlu jestem od dawna obecny przy tacie. Od zawsze chciałem jeździć. Zacząłem trochę późno, bo w wieku 14 lat, ale to wynikało z tego, że moja mama bała się o mnie i nie chciała dać mi zgody. Odkąd już jeżdże, to moim celem jest to, aby poświęcać się dyscyplinie i móc spokojnie z tego żyć. Dążę do tego. Domyślam się, że opory mamy wynikały z faktu, że życie na torze stracił twój kuzyn - Krystian Rempała. Myślę, że przede wszystkim. Ona widziała też, że dawniej jak tata jeździł w 2. Lidze, to wcale kokosów nie było. Teraz jest trochę lepiej, ale kiedyś ciężko było związać koniec z końcem. To nie był łatwy kawałek chleba. Krystian oczywiście to inna historia. Na mnie też to wpłynęło. Wtedy trochę przystopowałem z proszeniem rodziców o zgodę na jazdę. Jednak myślę sobie, że nie udało się tego uniknąć. Od 8. roku życia spędzałem czas z tatą w warsztacie. Jeździłem też na crossie. To się musiało wydarzyć. Jakie miałeś relacje z kuzynem Krystianem? Kiedy byliśmy mali, mieliśmy ze sobą częsty kontakt. Spotykaliśmy się co chwilę. Relacje mieliśmy całkiem dobre. Odkąd Krystian zaczął jeździć na żużlu, to trochę się zmieniło, bo tego czasu było mniej. Teraz, gdy sam jeżdżę, to widzę tego czasu brakuje. Sportowy idol? Bartosz Zmarzlik i Tai Woffinden. Przede wszystkim za ich sylwetkę. Podziwiam ich. Dobrze, to porozmawiajmy o Unii Tarnów. Nie żałujesz trochę, że gdy zacząłeś jeździć, to dla tego klubu przyszły gorsze czasy? Kiedyś twój wujek Marcin zdobywał z drużyną Drużynowe Mistrzostwa Polski. To prawda, ale są też plusy. Dawniej było więcej klasowych juniorów, jak całkiem niedawno Bartek Smektała i Dominik Kubera. Teraz takim żużlowcom jak ja jest trochę prościej. Wiadomo jednak, że Ekstraliga to Ekstraliga. Kiedy patrzy się na to wszystko od środka, to szybko człowiek orientuje się, że to zupełnie inny poziom. Jakie obecnie panują nastroje w tarnowskiej drużynie? Trenujemy naprawdę mega dużo. Zawsze staramy się jak najbardziej. Podejście mamy jedno - wygrywać. Nigdy się to nie zmieniło. Niezależnie, czy przegrywamy notorycznie jak teraz. A jak ty oceniasz sezon w twoim wykonaniu? Myślę, że ten sezon nie wygląda tragicznie. W zawodach ligowych robię po 3, 4 punkty, ale cieszę się, że zacząłem dużo jeździć. W zeszłym roku miałem około ośmiu takich imprez, a dzisiaj już 30. Widzę dużą zmianę w swoim podejściu i sylwetce. To dla mnie duży plus. Poza tym awansowałem do finału Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski i wspólnie z chłopaki z drużyny wjechaliśmy do półfinału Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Jest więc sporo pozytywów, choć dążę do tego, aby było lepiej. Co dalej z twoją przyszłością po spadku? Twój kontrakt dobiega końca. To prawda. Sam nie wiem, co z tego wyjdzie. Nie będę ukrywał, że mam kilka ciekawych propozycji. Rozmowy zaczną się jednak po sezonie. Nic więcej nie powiem. Chciałbym jeździć w PGE Ekstralidze albo eWinner 1. Lidze. Zależy mi na jeździe z najlepszymi. Rozumiem, że 2. Liga Żużlowa nieszczególnie cię przekonuje. Żeby się rozwijać cały czas do przodu, mógłby być to dla mnie krok w tył. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ewentualne dojazdy też nie stanowiłyby dla mnie problemu. Trochę w tym sporcie jestem więc potrafię się dopasować. Niezależnie, czy miałoby być to Krosno, czy Gdańsk, a więc dwa miasta z różnych rejonów Polski. PGE Ekstraliga to plany na już? Zobaczymy, to jest moja marzenie. Na razie za wcześnie, aby składać jakiekolwiek deklaracje. Teraz wszedł nowy przepis U24 i bardzo fajnie, bo to pomaga młodym zawodnikom. Jesteś na kontrakcie amatorskim? Tak. Myślę jednak, że kontrakt zawodowy niewiele zmienia. I tak mam teraz własny sprzęt, z przygotowaniem do sezonu też problemu nie będzie. Jestem już tego wszystkiego nauczony. Unia Tarnów to dobre miejsce do rozwoju dla młodego zawodnika? Różne głosy można usłyszeć. Myślę, że można się tutaj rozwinąć. Od początku, gdy jeżdżę, sporo pomaga nam trener Baran. Sporo trenujemy, nigdy z tym nie ma problemu. Wiadomo, że w tym wszystkim dużą rolę odgrywa sprzęt. Każdy chciałby mieć silniki najlepszej klasy. Niektórzy młodzi zawodnicy mają po trzy silniki od Kowalskiego czy Graversena. My mamy z reguły jeden, więc czasami ciężko dotrzymać im kroku. W sumie to sporo tych młodych chłopaków z Tarnowa, którzy rozsiani są po Polsce i nie jeżdżą dla Unii. Ty możesz być kolejny. Każdy z nas na pewno chciałby reprezentować barwy Unii. To oczywiste. Różnie się jednak układa i czasami zmiana klubu jest nieunikniona. Ktoś z klubu rozmawiał z tobą o ewentualnym kontrakcie? Wstępne rozmowy były. Przyszedł nowy zarząd do klubu i jest lepiej niż było. Unia nigdy nie upadnie. To klub z wielkimi tradycjami. Nie umniejszam nic poprzedniemu zarządowi, bo też nie mogłem narzekać, ale jeśli zajmą się tym odpowiedni ludzie, to Unia szybko wróci na swoje miejsce.