To, że Gleb Czugunow trafi ostatecznie do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, a nie Cellfast Wilków Krosno było do przewidzenia. Andrzej Rusko, czyli główny pociągający za sznurki w Betard Sparcie, klubie, który jest właścicielem karty zawodniczej Rosjanina z polskim paszportem doskonale wiedział, co robi. Pchnięcie w ramiona grudziądzan Gleba było celowym zabiegiem, z premedytacją. Prezes Sparty jak Kasparow Andrzej Rusko jest zbyt doświadczonym graczem, aby nie przekalkulować, co w przyszłości będzie mu się bardziej opłacać. Niektórzy nazywają go nawet szeryfem, Napoleonem, człowiekiem, który niczym wytrwany szachista i strateg zawsze przewiduje dwa ruchy do przodu. Czugunow w tej sytuacji był dla niego tylko pionkiem na szachownicy, którego przesunie w dowolnym kierunku, a na samym końcu partii z szerokim uśmiechem krzyknie: szach-mat. Pan Andrzej nie jest ślepy, widział, że beniaminek zaczyna rozpychać się łokciami, obracać grubą kasą, bez skrupułów wyrywa zawodników, a jemu kolejny po Motorze gigant wychowany na własnej piersi nie jest potrzebny. Wystarczy, że prezes lublinian, nazywany zresztą w paru kręgach małym Ruską napsuł mu przez kilka ostatnich lat sporo krwi i dostarczył wielu nowych siwych włosów na głowie. Dlatego właśnie nie jest w żadnym interesie Rusko, żeby Wilki zabawiły na dłużej w PGE Ekstralidze, a skoro można dozbroić głównego przeciwnika krośnian do utrzymania, to warto spróbować dopomóc szczęściu, zwłaszcza, że z Czugunowem akcje Grudziądza poszły w górę. A GKM w szerszej perspektywie nie jest konkurencją dla Sparty. To klub, który przynajmniej na razie szklanego sufitu nie przebije. Pewien próg finansowy jest dla nich nie do przekroczenia więc wilk syty i owca cała. Oczywiście, jak to w życiu bywa, doskonały na papierze plan prezesa Rusko nie musi się wcale powieść, ale przynajmniej w teorii wygląda na rozsądny. Prawdą jest, że pierwotnie zakładano, iż decyzja ws. dalszych losów Czugunowa miała rozstrzygnąć się w marcu. Działacze chcieli, aby zawodnik podjął rękawicę i powalczył o skład, w którym po "uwolnieniu" Artioma Łaguty jest nadwyżka. Żużlowiec uparł się jednak, że woli mieć wyłożoną kawę na ławę jak najszybciej, a Sparta przystała na tę propozycję. Prezes Wilków blefował Teraz z racji późnych rozstrzygnięć na zapleczu, krośnianie mieli związane ręce. Mogli tylko sondować rynek, ale za parę miesięcy już ze statusem ekstraligowca będzie im dużo łatwiej szabrować przeciwników już od wakacji. Prezes Wilków - Grzegorz Leśniak oczywiście mydlił nam oczy i rozpowiadał w mediach bajki, że nie był za bardzo zainteresowany Czugunowem. Porównywał go nawet do granatu wrzuconego do szatni. Nie kupuję tego, zwłaszcza, że Gleb był w Krośnie jedną nogą. Bujać to my, ale nie nas. Poniekąd to rozumiem, cel uświęca środki, a kluczenie i próba wyprowadzenia ludzi na manowce jest podstawowym elementem tej gry. Rusko coś o tym wie, siedzi w tym sporcie od kilkudziesięciu lat, zjadł na nim zęby, a Leśniak dopiero się uczy się tej "podjazdówki". Parę osób potwierdziło nam, że krośnianie trzymają w garści Czugunowa. Sęk w tym, że na ostatniej prostej Rusko wymanewrował szefa Wilków jak świeżaka. Nabrał na wypuchę, przy okazji w swoim stylu sprawdził na co może sobie pozwolić.