"Wiara, wiara jest w nas. Mistrza Polski nadejdzie czas" - taką przyśpiewkę dało się słyszeć cały sezon z ust toruńskich kibiców. Ci próbowali zagrzewać swoją drużynę do walki i jazdę o medale. Złota w lidze nie było, ale brąz już tak. Po takim sezonie, gdzie drużyna trochę się męczyła i mierzyła z różnymi wyzwaniami, medal jest wielkim sukcesem. Mieli drużynę dziurawą jak szwajcarski ser, a medal i tak zdobyli Z Apatorem w tym roku było tak, że tylko Emil Sajfutdinow był pewniakiem. Pozostali notowali większe lub mniejsze wahania. W większości meczów swoje robił Robert Lambert, choć trudno stwierdzić, że Brytyjczyk w pełni wykorzystał swój potencjał. Na pewno ma rezerwy. To samo można powiedzieć o Patryku Dudku, który koniec końców był dużym rozczarowaniem. Stać go było na pojedyncze zrywy, ale generalnie jechał poniżej oczekiwań. Niektórych bardzo to bolało, bo mówimy o zawodniku z gwiazdorskim kontraktem. Krytykowany bywał także Paweł Przedpełski, choć trzeba przyznać, że jak na zawodnika drugiej linii jakoś bardzo źle nie było. Podobnie jak Lambert i Dudek mógł dorzucić od siebie więcej. Pewnie nie wykorzystał rezerw, które w nim drzemią. Mógł nawet stracić miejsce w składzie na kolejne rozgrywki, ale koniec końców mu się upiekło. I tym sposobem przechodzimy do najsłabszego ogniwa zespołu, czyli Wiktora Lamparta (u-24) i juniorów. Ten pierwszy akurat w play-offach zdołał się pozbierać. Zmienił team, park maszyn i zdecydowanie podniósł swój poziom. Juniorów zaś stać było jedynie na pojedyncze pozytywne wyskoki. Biorąc pod uwagę chwiejną formę większości drużyny, raz jeszcze trzeba przyznać, że medal był sufitem dla tej drużyny Nota dla drużyny: +3 (skala 1-5) Kto rządził w toruńskim parku maszyn? Apator sezon rozpoczął z Robertem Sawiną w roli menedżera. Ten szybko jednak stracił swoje stanowisko. Drużyna pod jego wodzą niespecjalnie sobie radziła. Można było mieć także zastrzeżenia co do jego wyborów taktycznych. Później przyszła zmiana, która pozytywnie wpłynęła na zawodników. Oficjalnie rolę trenera w parku maszyn piastował Jan Ząbik. Nieoficjalnie oko nad wszystkim trzymał Adam Krużyński, czyli przewodniczący Rady Nadzorczej. Trzeba przyznać, że dość osobliwa konfiguracja, ale akurat w tym przypadku wypaliła Nota da trenerów: 4 On zawiódł najbardziej Zwróciliśmy już uwagę na słabości Apatora, ale gdybyśmy mieli wskazać tego, kto najbardziej zawiódł, to naszym zdaniem wybór pada na Patryka Dudka. To nie tak, że zawalił na całej linii, ale jednak z pewnością sam ma poczucie, że sezon nie układał się po jego myśli. Problemy sprzętowe niemiłosiernie nękały tego zawodnika. Inna sprawa, że zasadniczo Apator ze skuteczniejszym Dudkiem pewnie i tak nie byłby w stanie wskórać więcej. Jak już ustaliśmy, torunianie wycisnęli sezon jak cytrynkę, więc jakieś pocieszenie to jest w tej sytuacji. Oddali talent do innego klubu za grosze. Ten żart nie dawał im spokoju Rosjanin to jeżdżące złoto A wszystko co dobre Apator zawdzięcza Emilowi Sajfutdinowowi. Rosjanin po rocznej przerwie spisywał się wręcz wyśmienicie. Był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem ligi. Zdaniem ekspertów, to w tym momencie jedyny zawodnik na świecie, który byłby w stanie powalczyć w Grand Prix o złoty medal z Bartoszem Zmarzlikiem. A w PGE Ekstralidze był niemalże doskonały. Kiedy innym nie szło, na jego zawsze można było liczyć. Jeśli za rok powtórzy tak doskonały sezon, to działacze Apatora będą musieli głęboko sięgnął do kieszeni, aby zatrzymać go w zespole. Tyle czekali na medal w lidze Liczba - 6. Tyle lat Apator czekał na medal w PGE Ekstralidze. Wcześniej w 2016 roku sięgnęli po srebrny medal. Później przyszły chude lata razem ze spadkiem i jazdą na zapleczu. Dlatego ten brązowy krążek w Toruniu został przyjęty z takim entuzjazmem. Z pewnością doda miejscowemu środowisku powera do dalszej pracy. Faworyt drugiej ligi szykuje bombę. Tego się nikt nie spodziewał