- Chwaliliście Siergieja Łogaczowa, pisaliście, jak to pięknie umiera za Rybnik, a teraz wysyłacie mu pogróżki. Nie podoba wam się to, że w czwartek, w dniu agresji, zrobił sobie zdjęcie z pączkiem. Nie dajmy się zwariować. On jest przeciwko wojnie i Putinowi. Jeśli macie coś do niego, to piszcie do mnie - mówi Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik. Łogaczow żyje w strachu Łogaczow od kilku dni żyje w strachu, bo choć powiedział swoje "nie" dla wojny, to teraz obrywa od kibiców, którzy niedawno nosili go na rękach. Prezes stwierdza wprost, że to, co się dzieje, to jest zwykłe szczucie. W ROW-ie zdają sobie sprawę z tego, że Łogaczow, podobnie jak inni rosyjscy żużlowcy zostanie odsunięty od jazdy w lidze. - Nie wyobrażam sobie drużyny bez Siergieja. Dla mnie jest to ciężkie. Jeśli jednak będzie odgórny przepis, a o tym się mówi, to ja nie będę z tym polemizował - stwierdza działacz. ROW Rybnik już szuka innego zawodnika - Już prowadzimy działania, żeby zakontraktować innego zawodnika, choć będzie ciężko. A Siergieja musimy zatrzymać, bo nie wyobrażam sobie, żeby on miał wracać do Rosji - dodaje Mrozek, wyrażając nadzieję, że wszyscy żużlowcy z Rosji zostaną potraktowani tak samo. - Mam nadzieję, że ci, którzy rok temu jechali z rosyjską licencją, nie staną się nagle Polakami i Łotyszami, że nie będzie przez to wyjątków - komentuje. Łogaczow obrywa rykoszetem z powodu rosyjskiej inwazji, co też pokazuje, że jest kolejny powód do wycofania Rosjan z ligi. Poza oczywistością, jaką jest solidarność z Ukrainą (wycofanie jest sankcją, która ma dodatkowo wpłynąć na Putina) teraz dochodzi też sprawa bezpieczeństwa. Trudno sobie wyobrazić mecze z kordonami policji mającymi chronić Rosjan.