To wydawało się niemożliwe. Wobec bestialskich działań Rosjan w Ukrainie, żużlowcy z tego kraju mieli być wykluczeni na długi czas. Niektórzy, tacy jak Grigorij Łaguta, być może na zawsze. Tymczasem coraz śmielej zbliżają się do powrotu na tor. Najpierw pomagali kolegom, teraz już trenują. - To było do przewidzenia. Jestem mimo wszystko w szoku, bo byłem pewien że przynajmniej w tym roku ich na torach nie zobaczymy. Nadal uważam, że absolutnie ich być w żużlu nie powinno - grzmi Jan Krzystyniak. - Sparta i Apator na pewno będą robić wszystko, by odpowiednio Łaguta i Sajfutdinow wrócili. Za bardzo tracą sportowo na ich braku - dodaje. Krzystyniak: nigdy więcej nie obejrzę PGE Ekstraligi! Były żużlowiec w mocnych słowach opisuje swoją reakcję na ewentualne dopuszczenie Rosjan do startów w polskiej lidze. - Już to kiedyś mówiłem i teraz z chęcią powtórzę. Nie mam ochoty żadnego z nich oglądać. Jeśli wrócą, sprzedaję dekoder i nigdy więcej nie obejrzę PGE Ekstraligi - zapowiada. Głosów podobnych do tego jest w środowisku więcej. Każdy zauważa, jak Rosjanie na razie kuchennymi drzwiami próbują wrócić do ligi. Sytuacja ich klubów robi się jednak na tyle słaba, że prezesi mogą za moment bardzo zintensyfikować działania mające na celu przywrócenie Rosjan do startów. Sparta bez Łaguty to zespół o znacznie mniejszej sile rażenia. Apator bez Sajfutdinowa w zasadzie jest ligowym średniakiem. Najlepiej z tych "pokrzywdzonych" radzi sobie GKM, któremu wcale nie musi specjalnie zależeć na powrocie Tarasienki.